W tym roku Bylejak pojawił się wcześniej. Och i to sporo,
zwykle wpadał w lutym, kiedy szarość, ciemność i zimno zaczynały być naprawdę
upierdliwe. Kiedy średnio przez sto dziesięć dni wstawałam do pracy w
ciemnościach i wracałam w ciemnościach. Bylejak towarzyszył mi sumiennie, rok w
rok. Pukał do drzwi od niechcenia, choć wytrwale, a ja zawsze, prędzej czy
później mu otwierałam. W końcu trzeba było wyjść do pracy.
A dziś? Przecież
nawet na dobre jesień się nie zaczęła. I chyba pierwszy raz w życiu widzę, by
była tak łaskawa. Ale Bylejak chyba się stęsknił. Postanowił olać sprawę
dwudziestu stopni na dworze. W nosie ma też widok pomarańczowych smug
popołudniowego słońca, które przedzierają się przez korony złoto- rudych drzew.
Po prostu przyszedł, a ja otworzyłam. Bo nie spodziewałam się go tutaj. Nie
teraz. Nie tak szybko. No ale skoro już jest... Jak zwykle przyszedł z walizką,
przygarbiony, zmęczony i nieobecny. Cerę ma ziemistą, podkrążone oczy, suche
włosy i połamane paznokcie. Chciałabym, żeby sobie poszedł, ale przecież mu
tego nie powiem. Staram się go pocieszać. Nie wiem jak z nim rozmawiać, więc go
karmię. Karmię go słodyczami i majonezem, dużo i często, bo wtedy na chwilę się uśmiecha i znika. Znika
i pojawia się na nowo, a z nim pojawiają się kolejne wałeczki, kilogramy i
jeszcze więcej szarości. I płaczemy też czasem razem.
On mi ogólnie nie
przeszkadza, nie narzuca się, pozwala robić swoje. Po prostu jest. Trochę wstydzi się moich znajomych. Kiedy ich spotykam, zakrywa twarz, udaje, że go nie ma. Robi to dobrze, wielu go nie zauważa. Nie lubi pokazywać się ze mną publicznie, woli czas tylko we dwoje. Kiedy
odpalam Instagram, siada sobie obok mnie i obserwuje posty w milczeniu. Oboje
zawiesiliśmy wzrok na pięknej nieznajomej w rudych kozaczkach nad kolano i
rozkloszowanym płaszczyku. Promienna cera, twarz muśnięta słońcem i
śnieżnobiały uśmiech idealnie pasowały do musztardowego szalika i brązowo-
żółtych liści w tle. Cały urok tego zdjęcia tkwił jednak w tym co miała przed
sobą- śliczny, dziecięcy wózek w kolorze butelkowej zieleni, z rączką w
brązowej ekoskórze. Hasztag miłość, hasztag macierzyństwo, hasztag spacerek z
synkiem, hasztag polishgirl, hasztag photo by my husband.
Spojrzałam na
Bylejaka, zapytałam go czy przyszedł tak wcześnie z tego powodu. Z tego powodu,
że nie mógł już patrzeć jak dygam stelaż wózka do i z bagażnika, brudząc sobie
spodnie przy okazji, jak wstaję w nocy regularnie, bo wypadł smoczek i jak
przydusza mnie pasek od dziecięcej torby kiedy niosę dziecko na drugie piętro.
Jak regularnie zahaczam kokiem o podsufitkę w moim samochodzie, jak makijaż nie
jest w stanie zakryć tego, czego bardzo nie chcę nikomu pokazać i jak powoli
zaczyna się odznaczać na moim ciele dwadzieścia osiem lat…
Nie odpowiedział
nic, ale ja wiedziałam, że przyszedł właśnie dlatego. Choć w zasadzie może by
się trochę zastanowił, gdyby nie deficyt dotyku, deficyt dobrych słów i dobrych
gestów. Bez tego, choćby stał się teraz ciepły wieczór o zapachu kwitnącego
bzu, w końcu i tak nadejdzie Bylejak. On bardzo chętnie przytula, dotyka często,
zabiera na własność, oddala od innych.
Uwierz mi, że jest wiele kobiet wśród Twoich bliskich, które patrzą na Twoje zdjęcia i marzą żeby tak wyglądać. Nie zmieniasz się nic w oczach znajomych, wciąż błyskotliwa, inteligentna i zwariowana Aga <3
OdpowiedzUsuń