Siódmy miesiąc ciąży dobiegał końca, a mnie się marzył Baby
Shower. Nie miałam za złe moim przyjaciółkom, że w eterze cisza, w końcu taka
impreza to ciągle jeszcze słabo znany temat w Polsce. A to przecież świetna
sprawa, spotkanie w gronie najbliższych kobiet, wspólne świętowanie z okazji
zbliżającego się wielkiego dnia, w którym przywitamy nowego członka rodziny.
Nie oszukujmy się, że w większości przypadków zorganizowanie takiego spotkania,
gdzie pojawią się na raz wszystkie ważne dla nas osoby, wymaga nie lada
organizacji i to z dużym wyprzedzeniem. Ta musi wziąć wolne, tamta musi
przyjechać z daleka i zawsze komuś nie pasuje. Kiedy jest specjalna okazja, to
jakoś tak mobilizacja większa i o wiele większe jest prawdopodobieństwo
spotkania w pełnym składzie.
Po porodzie różnie to wygląda, a i świeżo
upieczona mama chce odpocząć, przejść w spokoju połóg, nauczyć się odgadywać
potrzeby swojego dziecka. Nie w głowie wtedy imprezy, a już w ogóle w tak
licznym gronie. Tłok to dla noworodka ostatnia rzecz, której potrzebuje. Zatem
Baby Shower wydał mi się najlepszym rozwiązaniem- ja byłam jeszcze „na nogach”,
czułam się dobrze i miałam czas.
Zaczęłam przebąkiwać o imprezie, stwierdziłam,
że zamiast biadolić i się żalić, że nikt nic nie robi i o rety jakaż to jestem niepocieszona,
sama wezmę sprawy w swoje ręce i przygotuję sobie Baby Shower. Kiedy pisałam z
przyjaciółkami i pytały co u mnie, ja zgodnie z prawdą odpowiadałam, że właśnie
szykuję listę gości i kompletuję dekoracje. Wszystkie reagowały z entuzjazmem i
przyznawały mi rację, że to super pomysł. Jedna z nich nawet zaproponowała, że
w weekend wpadnie na kawę i przegadamy sprawę, bo z chęcią mi pomoże. Była
bardzo ciekawa co wybrałam i jak sobie wyobrażam wystrój. Rzuciłam się w wir
przekopywania stert aukcji na allegro w poszukiwaniu dekoracji. Trochę
popłynęłam, przyznam. Zrobiłam screena z mojego koszyka i wysłałam go do wyżej wspomnianej
przyjaciółki. Kategorycznie zabroniła mi płacić, przecież obiecałam, że też
będzie miała w tym udział i ona bardzo chce wybierać dekoracje ze mną! No
dobrze, już dobrze, bez nerwów, wstrzymam się do jutra. Odezwała się też moja
szwagierka, która akurat dysponowała czasem wolnym w sobotnie popołudnie i
pytała czy może wpaść. Poinformowałam ją tylko, że weekend spędzam u mamy i
oczywiście jest przemile widziana.
W międzyczasie niespodziewanie przyjechała do
rodzinnego domu moja siostra, która twierdząc, że się stęskniła, zaproponowała
sobotni wypad na miasto. Tak wiecie, po babsku- na jakieś zakupy i duuuże lody. Ucieszyłam się ogromnie
i nie dałam się prosić. Warunkiem był powrót przed godziną 15:00. I uwierzcie
mi, że NADAL nie miałam nawet grama przeczucia, pomimo, że wstępnie godzina
odwiedzin nie była ustalona, a mama oznajmiła, że musimy wrócić przed 15:00, bo
przecież dziewczyny na kawę przyjadą… Chwila, momencik mamo! Jak to piętnasta? Przecież
jeszcze się z nimi nie umawiałam na konkretną godzinę? Mama się koncertowo
wykręciła twierdząc, że jej się pomyliło, bo o piętnastej to z kimś się umawiała na poniedzałek w sprawie naprawy pieca… No okej. Pomyliło jej się, zdarza się. Nie
mniej, uznałam, że to spoko godzina na przyjęcie gości i tak też napisałam
dziewczynom.
Kiedy wysłałam do mojego chłopaka selfie z mamą i siostrą, żeby
pokazać mu kto taki nas odwiedził, zapytał tylko czemu na zdjęciu nie ma
naszego psa. PSA! Moja siostra przyjeżdża raz na ruski rok i TO go nie
zdziwiło. Zdziwił go brak psa na zdjęciu! I TO TEŻ nie wzbudziło żadnych moich podejrzeń.
Być może dlatego, że moja rodzina po prostu, zupełnie naturalnie popełnia gafy,
mieszają nam się daty, godziny, mówimy głupoty i zwracamy uwagę na rzeczy
oczywiste, a nieoczywistych nie dostrzegamy. Dużo łatwiej wtedy uśpić czujność.
Wierzcie mi, chapeau bas za pokerowe miny i zimną krew wszystkich zamieszanych,
bo nie byłam łatwym celem i często byłam o włos od zepsucia całej niespodzianki.
Przyszła sobota, kiedy to miałam udać się z siostrą na ten
cały szoping. Zjadłyśmy śniadanie, zrobiłyśmy mejkapy i ruszyłyśmy przed
siebie. Wypad był naprawdę fantastyczny, spędziłyśmy razem dużo czasu na
żartach, zwierzeniach i gadaniu o głupotach. Skubany agent 007, była ciągle w
kontakcie z resztą ekipy, pisała z nimi non stop, a robiła to tak, że tego
nawet przez chwile nie zauważyłam. A to jak była w przymierzalni, a to jak ja
byłam w przymierzalni, kiedy poszłam do toalety albo prowadziłam samochód. Zaparkowałyśmy
pod domem kilka minut po godzinie 15:00, nie było jeszcze żadnego samochodu,
także z ulgą stwierdziłam, że zdążyłyśmy przed przyjazdem dziewczyn na kawę.
Kiedy
weszłyśmy do domu i otworzyłam drzwi od salonu zabrakło mi powietrza.
Naprzeciwko mnie stało grono najbliższych mi kobiet krzyczących „NIESPODZIANKA!!!”.
Pokój tonął w przesłodkich dekoracjach, założono mi kolorowy wianuszek,
wszystko było tak kunsztownie i kreatywnie zorganizowane, że zabrakło mi słów.
Rzadko wzruszam się do łez, ale wtedy im się udało doprowadzić mnie do płaczu.
Uściskałam je wszystkie bardzo mocno, wciąż nie mogąc uwierzyć jak udało im się
utrzymać to wszystko w tajemnicy, gdzie prawie bez przerwy, nieświadomie sabotowałam ich poczynania. Prócz wspaniałego spotkania i przepysznego
jedzenia na stole, czekało na nas mnóstwo zabaw, które przygotowała prowodyrka
całej tej imprezy, moja kochana przyjaciółka Anita oraz moja wspaniała mama. Otrzymałam
również furę fantastycznych i bardzo potrzebnych prezentów, bo okazało się, że
moja lista wyprawkowa została podstępnie przechwycona i wykorzystana. Wszystkie
uczestniczki imprezy ustaliły między sobą która co kupuje, dzięki temu żaden prezent nie był bezużyteczny czy nietrafiony. Dopiero wtedy
zrozumiałam dlaczego ciągle wszyscy powstrzymywali mnie od zakupów. Na okrągło
słyszałam „nie spiesz się”, „po co tak szybko?”, „spokojnie, wybierzemy się na
zakupy razem”, a potem było to odwlekane w nieskończoność. Wiecie jaka to
katorga dla pierworódki? Istna tortura, nie kupuj, nie kupuj, nie kupuj… kiedy
bardzo chcesz! :)
Marzyło mi się Baby Shower, ale to co
przygotowały dziewczyny w porozumieniu z moim ukochanym przerosło moje
wszelkie oczekiwania. Poziom poczucia szczęścia rozwalił skalę. Kiedy pokazały mi swoje konwersacje na messengerze, zobaczyłam, że knuły już długo przed tym, zanim w ogóle zaczęłam o tym mówić. Każda zasługuje na osobiste wyróżnienie, za wkład, zaangażowanie i nie jedna za pokonanie setek kilometrów by mnie uszczęśliwić. To wspaniałe uczucie, wiedzieć, że ma się tak cudowne i życzliwe osoby obok siebie. Jedyna moja obawa, to fakt, że poprzeczka została zawieszona cholernie wysoko i kiedy przyjdzie mi szykować Baby Shower dla którejś z nich, będzie bardzo trudno temu dorównać. :)
Jeśli jesteście ciekawe jak przebiegła impreza i jakie
atrakcje przygotowano, chętnie przygotuję osobny wpis. Zdjęcia mam kiepskiej jakości, ale ciul z tym, wrzucę małą fotorelację. Myślę, że dla wielu z
Was będzie świetną ściągą lub inspiracją do przygotowania podobnej uroczystości.
Jej aż się wzruszyłam.. Znam to uczucie,gdy wchodzisz do domu, a tam stoją Twoje przyjaciółki z liceum, które jakimś cudem miały możliwość przyjechać specjalnie dla mnie i zorganizować Panieński..i to taki Panieński o jakim nawet nie śmiałam marzyć! Cudowne są takie niespodzianki! :)
OdpowiedzUsuńHej M. <3
Usuń