sierpnia 17, 2019

Prawie zepsułam swój Baby Shower!



Siódmy miesiąc ciąży dobiegał końca, a mnie się marzył Baby Shower. Nie miałam za złe moim przyjaciółkom, że w eterze cisza, w końcu taka impreza to ciągle jeszcze słabo znany temat w Polsce. A to przecież świetna sprawa, spotkanie w gronie najbliższych kobiet, wspólne świętowanie z okazji zbliżającego się wielkiego dnia, w którym przywitamy nowego członka rodziny. Nie oszukujmy się, że w większości przypadków zorganizowanie takiego spotkania, gdzie pojawią się na raz wszystkie ważne dla nas osoby, wymaga nie lada organizacji i to z dużym wyprzedzeniem. Ta musi wziąć wolne, tamta musi przyjechać z daleka i zawsze komuś nie pasuje. Kiedy jest specjalna okazja, to jakoś tak mobilizacja większa i o wiele większe jest prawdopodobieństwo spotkania w pełnym składzie. 
Po porodzie różnie to wygląda, a i świeżo upieczona mama chce odpocząć, przejść w spokoju połóg, nauczyć się odgadywać potrzeby swojego dziecka. Nie w głowie wtedy imprezy, a już w ogóle w tak licznym gronie. Tłok to dla noworodka ostatnia rzecz, której potrzebuje. Zatem Baby Shower wydał mi się najlepszym rozwiązaniem- ja byłam jeszcze „na nogach”, czułam się dobrze i miałam czas.

Zaczęłam przebąkiwać o imprezie, stwierdziłam, że zamiast biadolić i się żalić, że nikt nic nie robi i o rety jakaż to jestem niepocieszona, sama wezmę sprawy w swoje ręce i przygotuję sobie Baby Shower. Kiedy pisałam z przyjaciółkami i pytały co u mnie, ja zgodnie z prawdą odpowiadałam, że właśnie szykuję listę gości i kompletuję dekoracje. Wszystkie reagowały z entuzjazmem i przyznawały mi rację, że to super pomysł. Jedna z nich nawet zaproponowała, że w weekend wpadnie na kawę i przegadamy sprawę, bo z chęcią mi pomoże. Była bardzo ciekawa co wybrałam i jak sobie wyobrażam wystrój. Rzuciłam się w wir przekopywania stert aukcji na allegro w poszukiwaniu dekoracji. Trochę popłynęłam, przyznam. Zrobiłam screena z mojego koszyka i wysłałam go do wyżej wspomnianej przyjaciółki. Kategorycznie zabroniła mi płacić, przecież obiecałam, że też będzie miała w tym udział i ona bardzo chce wybierać dekoracje ze mną! No dobrze, już dobrze, bez nerwów, wstrzymam się do jutra. Odezwała się też moja szwagierka, która akurat dysponowała czasem wolnym w sobotnie popołudnie i pytała czy może wpaść. Poinformowałam ją tylko, że weekend spędzam u mamy i oczywiście jest przemile widziana. 
W międzyczasie niespodziewanie przyjechała do rodzinnego domu moja siostra, która twierdząc, że się stęskniła, zaproponowała sobotni wypad na miasto. Tak wiecie, po babsku- na jakieś zakupy i duuuże lody. Ucieszyłam się ogromnie i nie dałam się prosić. Warunkiem był powrót przed godziną 15:00. I uwierzcie mi, że NADAL nie miałam nawet grama przeczucia, pomimo, że wstępnie godzina odwiedzin nie była ustalona, a mama oznajmiła, że musimy wrócić przed 15:00, bo przecież dziewczyny na kawę przyjadą… Chwila, momencik mamo! Jak to piętnasta? Przecież jeszcze się z nimi nie umawiałam na konkretną godzinę? Mama się koncertowo wykręciła twierdząc, że jej się pomyliło, bo o piętnastej to z kimś się umawiała na poniedzałek w sprawie naprawy pieca… No okej. Pomyliło jej się, zdarza się. Nie mniej, uznałam, że to spoko godzina na przyjęcie gości i tak też napisałam dziewczynom. 

Kiedy wysłałam do mojego chłopaka selfie z mamą i siostrą, żeby pokazać mu kto taki nas odwiedził, zapytał tylko czemu na zdjęciu nie ma naszego psa. PSA! Moja siostra przyjeżdża raz na ruski rok i TO go nie zdziwiło. Zdziwił go brak psa na zdjęciu! I TO TEŻ nie wzbudziło żadnych moich podejrzeń. Być może dlatego, że moja rodzina po prostu, zupełnie naturalnie popełnia gafy, mieszają nam się daty, godziny, mówimy głupoty i zwracamy uwagę na rzeczy oczywiste, a nieoczywistych nie dostrzegamy. Dużo łatwiej wtedy uśpić czujność. Wierzcie mi, chapeau bas za pokerowe miny i zimną krew wszystkich zamieszanych, bo nie byłam łatwym celem i często byłam o włos od zepsucia całej niespodzianki. 

Przyszła sobota, kiedy to miałam udać się z siostrą na ten cały szoping. Zjadłyśmy śniadanie, zrobiłyśmy mejkapy i ruszyłyśmy przed siebie. Wypad był naprawdę fantastyczny, spędziłyśmy razem dużo czasu na żartach, zwierzeniach i gadaniu o głupotach. Skubany agent 007, była ciągle w kontakcie z resztą ekipy, pisała z nimi non stop, a robiła to tak, że tego nawet przez chwile nie zauważyłam. A to jak była w przymierzalni, a to jak ja byłam w przymierzalni, kiedy poszłam do toalety albo prowadziłam samochód. Zaparkowałyśmy pod domem kilka minut po godzinie 15:00, nie było jeszcze żadnego samochodu, także z ulgą stwierdziłam, że zdążyłyśmy przed przyjazdem dziewczyn na kawę. 

Kiedy weszłyśmy do domu i otworzyłam drzwi od salonu zabrakło mi powietrza. Naprzeciwko mnie stało grono najbliższych mi kobiet krzyczących „NIESPODZIANKA!!!”. Pokój tonął w przesłodkich dekoracjach, założono mi kolorowy wianuszek, wszystko było tak kunsztownie i kreatywnie zorganizowane, że zabrakło mi słów. Rzadko wzruszam się do łez, ale wtedy im się udało doprowadzić mnie do płaczu. Uściskałam je wszystkie bardzo mocno, wciąż nie mogąc uwierzyć jak udało im się utrzymać to wszystko w tajemnicy, gdzie prawie bez przerwy, nieświadomie sabotowałam ich poczynania. Prócz wspaniałego spotkania i przepysznego jedzenia na stole, czekało na nas mnóstwo zabaw, które przygotowała prowodyrka całej tej imprezy, moja kochana przyjaciółka Anita oraz moja wspaniała mama. Otrzymałam również furę fantastycznych i bardzo potrzebnych prezentów, bo okazało się, że moja lista wyprawkowa została podstępnie przechwycona i wykorzystana. Wszystkie uczestniczki imprezy ustaliły między sobą która co kupuje, dzięki temu żaden prezent nie był bezużyteczny czy nietrafiony. Dopiero wtedy zrozumiałam dlaczego ciągle wszyscy powstrzymywali mnie od zakupów. Na okrągło słyszałam „nie spiesz się”, „po co tak szybko?”, „spokojnie, wybierzemy się na zakupy razem”, a potem było to odwlekane w nieskończoność. Wiecie jaka to katorga dla pierworódki? Istna tortura, nie kupuj, nie kupuj, nie kupuj… kiedy bardzo chcesz! :)  

Marzyło mi się Baby Shower, ale to co przygotowały dziewczyny w porozumieniu z moim ukochanym przerosło moje wszelkie oczekiwania. Poziom poczucia szczęścia rozwalił skalę. Kiedy pokazały mi swoje konwersacje na messengerze, zobaczyłam, że knuły już długo przed tym, zanim w ogóle zaczęłam o tym mówić. Każda zasługuje na osobiste wyróżnienie, za wkład, zaangażowanie i nie jedna za pokonanie setek kilometrów by mnie uszczęśliwić. To wspaniałe uczucie, wiedzieć, że ma się tak cudowne i życzliwe osoby obok siebie. Jedyna moja obawa, to fakt, że poprzeczka została zawieszona cholernie wysoko i kiedy przyjdzie mi szykować Baby Shower dla którejś z nich, będzie bardzo trudno temu dorównać. :) 

Jeśli jesteście ciekawe jak przebiegła impreza i jakie atrakcje przygotowano, chętnie przygotuję osobny wpis. Zdjęcia mam kiepskiej jakości, ale ciul z tym, wrzucę małą fotorelację. Myślę, że dla wielu z Was będzie świetną ściągą lub inspiracją do przygotowania podobnej uroczystości.

2 komentarze:

  1. Jej aż się wzruszyłam.. Znam to uczucie,gdy wchodzisz do domu, a tam stoją Twoje przyjaciółki z liceum, które jakimś cudem miały możliwość przyjechać specjalnie dla mnie i zorganizować Panieński..i to taki Panieński o jakim nawet nie śmiałam marzyć! Cudowne są takie niespodzianki! :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pseudolejdi. , Blogger