maja 26, 2019

Mam prawo krzywdzić dziecko bo jest moje



Z góry sorki za clikbait, (początkowo trochę nieświadomy) jednak doszłam do wniosku, że ten tytuł nie mógł brzmieć inaczej. Wkurzyłam się porządnie, serio.

Gdzieś kiedyś już wspomniałam, że należę do kilku grup zrzeszających mamy i przyszłe mamy. Jest jedna taka grupa, która została utworzona dla kobiet mających termin przypadający w tym samym miesiącu. Najpierw dzieliłyśmy się tam swoim nastrojem, wiedzą, gadałyśmy o metodach łagodzenia bólu pleców albo pozbycia się zgagi i wylewałyśmy swoje żale wszelakie. Generalnie grupa wsparcia, wiadomo- tak raźniej mieć kontakt z kobietami, które przechodzą to co ty. Bardzo sympatycznie tam było. Teraz już wszystkie członkinie są mamami od czterech/pięciu miesięcy i już się wyłaniają pierwsze matki-kwiatki. Początki niewinne- a moje się już obraca, a mój się śmieje, a mojemu ząbek wyłazi, a moja taka już mądra i rezolutna. No i okej, ja to rozumiem. Sama się totalnie jaram każdym jednym postępem, a z okazji Dnia Matki popłakałam się, że mój pierworodny, pomimo swej okropnej męki (leżenie na brzuszku takie ohydne) z determinacją próbował pełzać do przodu i dał radę! Co prawda ja nie wrzucam takich postów na grupy bo zdaję sobie sprawę, że ma tak KAŻDA KOCHAJĄCA MATKA. Ale rozumiem i szanuję, że inne mają taką potrzebę.  Wracając do tematu- odnoszę wrażenie, że niewinny post pani Ani Kowalskiej* o zręcznym chwytaniu zabawek przez Brajanka** daje innym matkom uczucie przypominające prąd z paralizatora w dupie. I zaczyna się potok komentarzy „a mój to już dawno; a moja nie dość, że chwyta, to jeszcze…” i jadą, jadą. Jednak wszystko to odbywa się w (być może złudnej) przyjaznej, spokojnej atmosferze. Generalnie grupa mimo wszystko nadal często służy pomocą, poruszane są istotne tematy, padają naprawdę ciekawe pomysły i porady. Ale to co ostatnio tam widziałam sprawiło, że mi wszystkie rynce opadły. 

Magiczny miesiąc czwarty, pierwszy spór o to czy rozszerzać dziecku dietę czy też nie. Nie jestem zwolenniczką dyskusji na ten temat w zakresie przyznawania słuszności jednej ze stron. Jest ogólnie przyjęte, że dietę najlepiej rozszerzać po miesiącu szóstym, ale w czwartym już można, więc nic nikomu do tego jak kto postanowił. Proste. Mimo to pojawiają się już grzmoty i pioruny, matulki przepychają się w kwestii czyja prawda jest słuszniejsza. Jednak nie rozszerzanie diety mnie tak dziabnęło. Dziabnęły mnie fotki czteromiesięcznych dzieci, które są sadzane w krzesełkach do karmienia z oparciem 90 stopni. Serio? Można to robić nieświadomie. Pomijam fakt, że każda z tych matek ma dostęp do Internetu i nieograniczone możliwości korzystania z niego. Mamy XXI wiek i nie trzeba zapierdalać do biblioteki, żeby poczytać o tym CZY POWINNO SIĘ SADZAĆ DZIECKO KIEDY NIE SIADA SAMODZIELNIE. Ok, zakładamy, że biedne dziewczyny są nieświadome krzywdy jaką mogą wyrządzić dziecku i inne członkinie grupy grzecznie (podkreślam grzecznie, serio!) informują, że to nie jest dobry pomysł. I co czytam? Rozległe, często ironiczne odpowiedzi. To już nie jest wyścig czyj Brajanek szybciej wyrecytuje Pana Tadeusza. To bezpośredni atak na karyńską godność, podważanie wiedzy i autorytetu jako matki, solidny cios w ich dumę oraz ego. „Ohoho, znalazła się wszechwiedząca pani doktor”. „Noo taaaak, jestem najgorszą matką, robię dziecku krzywdę, oj zobacz jakie nieszczęśliwe!”. Była jedna taka odważna, która kocha kąpiele w gównoburzy i rzuciła na pożarcie zdjęcie swojego dziecka siedzącego w krzesełku, wyzywając „wszechwiedzące madki polki” na pojedynek. Patrzcie jaka krzywda mu się dzieje, zlinczujcie mnie, hejterzy do boju! Voila! Tak się reaguje na informacje, że twoje dziecko może w przyszłości czekać rehabilitacja z powodu poważnych problemów z kręgosłupem. Przyznawanie się do błędu i do niewiedzy jest passe. Żeby chociaż na chwilę uruchomić te uśpione szare komórki… Żeby zmusić zwoje mózgowe do pracy i zanim się kogoś obrzuci łajnem, wpaść na genialny pomysł poszukania informacji w Internecie czy aby nie ma w tym choćby ziarenka prawdy. W tym wszystkim najbardziej przerażające jest to, że swoje ego i dumę kobiety stawiają ponad zdrowie swoich dzieci. Które się zaprą i ni chuja, choćby skały srały, a z lodówki wyskoczyłby fizjoterapeuta z przestrogą, one dają sobie prawo zwierzchnicze BO SĄ MATKAMI. A cała reszta świata, która śmie im zwracać uwagę to paskudni, najobrzydliwsi hejterzy, nie wiesz?

Bo to jest do chuja Wacława moja własność i mogę decydować o jego losie, a Ty się gówno znasz, bo to nie jest Twoje dziecko zazdrosna lambadziaro! 

Powiem tak. Twoje dziecko posadzone i podparte z każdej strony poduszkami będzie nadal uśmiechniętym dzieckiem. Kiedy będziesz je stawiać i ciągnąć za rączki na siłę, chętnie będzie wykazywało inicjatywę i z radością domagało się więcej takich zabaw. Kilkumiesięczne dzieci z wielkim zaangażowaniem chłoną wiedzę o świecie i o swoim ciele. Dostrzegają zależności i całkowicie polegają na Tobie. Sadzając je, ucząc wcześnie chodzić, pokazujesz im nowe możliwości, więc nie dziw się, że chcą więcej i więcej. Ale nie ma to nic wspólnego z ich naturalnym rozwojem i gotowością do tak poważnych przedsięwzięć. I nie wiem dlaczego wydaje Ci się, że gdyby to miało zaszkodzić dziecku, to zaszkodziłoby już teraz. A jak zjesz cukierka i nie umyjesz zębów, to masz  w nich od razu czarne dziury i zaawansowaną próchnicę? A jak raz włożysz zdrową stopę w za ciasny but, to wyjmiesz zniekształconą? Trochę logiki, błagam. To są procesy długotrwałe, a skutki długofalowe. To, że teraz nie widać skrzywienia kręgosłupa, a dziecko nie odczuwa bólu, nie oznacza, że tam się nic nie dzieje. Kropla drąży skałę. 

Dzieci w życiu jeszcze się nasiedzą i nachodzą, moment niemowlęctwa trwa tak krótko. Może warto dać im cieszyć się tym krótkim okresem i samodzielnym odkrywaniem własnych możliwości? Czy widziałyście kiedyś jakiegoś dorosłego człowieka, który pełzał sobie chodnikiem, a zapytany dlaczego przemieszcza się w ten sposób, odpowiadał „bo mnie mama nie nauczyła chodzić”? Znacie kogoś, kto przy ogólnie dobrym stanie zdrowia leży, bo go matka nie nauczyła siadać? No cholera, pewnie, że nie! Ludzie, apeluję o zdrowy rozsądek, natura wie co robi. Zamiast kontrolować czy się poduszka spod plecków nie osuwa, kontrolujcie stan zdrowia swoich pociech, by mieć pewność, że pewnego dnia usiądzie i postawi swoje pierwsze kroki SAMODZIELNIE, bez ryzyka późniejszych fizjoterapii i rehabilitacji. Zadajcie sobie pytanie czy ważniejszy dla Was jest przywilej decydowania o własnym dziecku bez względu na konsekwencje, wyścig z innymi matkami o nie wiadomo co, czy jednak warto się trochę wysilić, żeby zdobyć wiedzę jak się tym dzieckiem zajmować, aby w przyszłości nie cierpiało.
Peace. 

* imię i nazwisko wymyślone
** to też :) 


Ps. Tu dla niedowiarków i leniuszków wrzucam kilka linków z artykułami o wczesnym sadzaniu dzieci.


4 komentarze:

  1. Doskonale rozumiem ten temat jako że jestem mamą od pięciu miesięcy. Dużo się naczytałam na temat sadzania dzieci i aż się we mnie zagotowało jak ostatnio koleżanka zapytała czy już mała siedzi i czy sadzam ją w poduszkach bo jej szwagierki obie tak robiły. Masakra jakim trzeba być kretynem żeby robić dziecku taką krzywdę? Niestety kiedyś były inne czasy i ludzie mniej uczeni i ja jako dorosła kobieta odczuwam bardzo efekty takiego sadzania w poduszkach przez moją babcię. Nie dość że mam esowate skrzywienie kręgosłupa to jeszcze zniekształconą klatkę piersiową. Oczywiście moja mama zapytana dlaczego teraz mam takie problemy nie zająknęła się słowem że to wina zbyt wczesnego sadzania tylko stwierdziła że mam tak od urodzenia i nic nie dało się z tym zrobić. Oczywiście w mojej książeczce zdrowia nie ma słowa jakobym miała urodzić się z krzywym kręgosłupem i klatką piersiową a dopiero niedawno usłyszałam od mamy o tym sadzaniu w poduszkach przez babcię. Także dziewczyny nigdy w życiu nie sadzajcie dziecka które samo nie siada a już na pewno nie w poduszkach na długie godziny bo ja skutki takiego sadzania będę odczuwać niestety do końca swojego życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jest najlepszy, naukowo potwierdzony argument „bo szwagierki sadzają”. Wszystkie opinie pediatrów i fizjoterapeutów można w tym momencie olać, bo przecież szwagierki tak robio to napewno można :D Co do odczuwania skutków w dorosłym życiu. No niestety to jest właśnie ten problem, że jak są kłopoty z kręgosłupem to już nikt nie odniesie tego do wieku niemowlęcego. Ja mam problemy z odcinkiem lędźwiowym odkąd pamiętam, zwykle odczuwam wielki ból zupełnie niewspółmierny do czynności jaką wykonuję. W okresie niemowlęcym byłam posadzona do chodzika zanim umiałam chodzić. Może to zbieg okoliczności, może nie. Tego mi nikt nie potwierdzi...

      Usuń
  2. U moich dzieci jeszcze żaden lekarz nie stwierdził skrzywienia kręgosłupa.. jeszcze.. boje się że kiedyś to nastąpi. Kiedy byłam młodą mamą teściowie sadzali moje dziecko podczas mojej nieobecności(studiowałam w weekendy), ojciec dziecka nie widział problemu bo to jego rodzice przecież i na pewno wiedzą co robią.. kiedy tak po prostu przy mnie dziadek posadził moje malutkie dziecko moje przerażenie i wyrwanie dziecka wywołało ogromne wzburzenie i pogardę mojego zdania bo cytuje "jako dziecko byłem często w szpitalach więc wiem lepiej od lekarzy kiedy dziecko się sadza!" Ania b

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O losie, umarłam! ;D po cholerę studia medyczne, wystarczy chorować i spędzić dużo czasu w szpitalu, żeby posiąść wiedzę. A że nie każdy taki chorowity, to trzeba się czasem męczyć i studiować. Mam nadzieję, że Twoim dzieciakom jednak nic nie dolega i,
      że w odpowiednim momencie przestały być sadzane na siłę. Wszystkiego dobrego ;*

      Usuń

Copyright © 2016 Pseudolejdi. , Blogger