maja 24, 2019

Czytamy od urodzenia- pierwsze podsumowanie



Kiedy byłam w ciąży od razu wiedziałam, że będę czytać mojemu dziecku od urodzenia. A przynajmniej będę się starać. Jeśli chodzi o czytanie do brzuszka, to cóż… Próbowałam, ale czułam się cholernie dziwnie. Wychodziło to nienaturalnie, trochę na siłę. Dopóki Kuba znajdował się w brzuchu, rozmowa z dzieckiem była dla mnie nieco abstrakcyjna. Do samego porodu mówiłam do niego niewiele, ale mimo to czułam z nim wielką więź. Głaskałam brzuch praktycznie od początku i najczęściej po prostu witałam się z nim na dzień dobry. That’s all. Dopiero kiedy zobaczyłam jego twarz, usłyszałam jego płacz (wróć- wrzask), dotknęłam go, przytuliłam, dotarło do mnie, że on tu naprawdę jest i dopiero wtedy prócz instynktownej miłości, pojawiła się ogromna potrzeba mówienia do niego. Początki z czytaniem były marne. Mój cwany syn od razu się kapował, że ton mam jakiś taki inny i nie zwracam się do niego, a patrzę w jakieś dziwne coś. I to mu się ewidentnie nie podobało, zatem wszelkie czytanie od pierwszych dni/tygodni kończyło się rykiem. Kontakt wzrokowy (pomimo że Jakub widział dość kiepsko rzecz jasna) musiał być zachowany. Zatem, kiedy dziecko ewidentnie gardzi słowem czytanym, czy jest coś co pozwoli od urodzenia przyzwyczajać malucha do książek? Ano jest. 

Książki na teraz

 KONTRASTY!

Od samego powrotu do domu ze szpitala ruszyliśmy z książeczkami i kartami kontrastowymi. Genialna sprawa! Noworodek nie widzi dobrze, wszystko mu się zlewa i jedyne co może dostrzec, to wyraziste kształty i kontury na mocno kontrastującym tle. A więc czarnobiałe, proste obrazy to coś, co z całą pewnością przykuje uwagę noworodka, stymulując przy tym jego zmysł wzroku. Wybór takich książeczek jest naprawdę ogromny. Wydaje mi się, że nie można tu dzielić ich na lepsze lub gorsze, albo polecane jakoś szczególnie. Można je dostać w formie tradycyjnych książek, harmonijek albo po prostu oddzielnych kart. Wszystkie spełniają swoją rolę wyśmienicie, książeczki są wygodniejsze w momencie gdy leżymy razem z dzieckiem, przewracamy strony i opowiadamy o tym co się na obrazku znajduje, harmonijkę można rozłożyć i postawić jak płotek, a karty poprzyczepiać lub poustawiać gdzieś w łóżeczku, nad łóżeczkiem i wszędzie tam, gdzie sięga wzrok malucha. Jak już kiedyś wspomniałam- w ciąży będąc przekopałam Internety milion razy. Zahaczyłam również o kilka fajnych akcji skierowanych do przyszłych i świeżo upieczonych mam, które polegały na zarejestrowaniu się na stronę, w zamian za co otrzymywałam mały pakiecik powitalny dla maluszka. Do czego zmierzam. Zarejestrowałam się między innymi na bebiprogram.pl stworzony przez Bebilon. W ich pakiecie znajduje się poradnik dotyczący głównie żywienia i rozwoju niemowląt, sensoryczna przytulanka i trzy dwustronne karty kontrastowe (zdjęcia poniżej), wszystko to zapakowane w teczkę, którą można potem wykorzystać do przechowywania dokumentów. Karty (i książki oczywiście) były przez długi czas jedynym źródłem rozrywki dla naszego malucha i jedną z głównych form komunikacji. Kuba szybko zaczął wodzić za nimi wzrokiem, żywo na nie reagować, a kiedy wylądowaliśmy w trzecim tygodniu w szpitalu, karty pozwoliły mi zająć go na moment. Na przykład, żeby skoczyć do toalety, albo zjeść coś na szybko poustawiałam karty w odpowiedniej odległości, a kiedy już jego wzrok o nie zahaczył, potrafił się na nich skupić od kilku do kilkunastu minut. Dziedzic ma za moment cztery miesiące, a czarnobiałe obrazki interesują go do teraz i pomimo, że zachwyca się już kolorowymi ilustracjami, często wracamy do książeczek kontrastowych. 




Kubuś Puchatek dla Kubusia.

"Złota Księga Bajek" z serii "Kubuś i Przyjaciele" to chyba jeden z moich najlepszych, dotychczasowych wyborów. Jak wspomniałam, początki z czytaniem były trudne i opowiadania na dłuższy czas poszły w kąt. Kiedy Kuba skończył trzy miesiące, odmieniło mu się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Stwierdziłam, że skoro skupia swoją uwagę na kolorowych zabawkach i czasem łapie zawiechy gapiąc się na nadruki na moich bluzkach, to czas na kolejną próbę. Położyłam się obok niego i trzymając nad nim książkę zaczęłam czytać. Efekt był taki, że się cholera wzruszyłam. Taa, matka wariatka, ociera łezkę ukradkiem bo się dzieciak gapi na kolorowe obrazki. No tak. To był moment, kiedy do naszego terminarza wkroczyła nowa forma spędzania czasu razem. Oczywiście niemowlę nie analizuje tekstu czytanego, pewnie nawet nie wie skąd mi się bierze taki potok słów, ale ważne jest to by oswajało się z tą czynnością i osłuchiwało się ze słowami. Nierzadko są to słowa, których nie używa się na co dzień, a więc czytanie dziecku nie tylko zbliża, ale też poszerza jego zasób słownictwa. Wielki plus dla autorów, że na każdej jednej stronie widnieją obrazki, co skutecznie przykuwa uwagę dziecka i zanim zdąży się znudzić, przewracam stronę. Każda ilustracja była komentowana przez Kubę z ogromnym zaangażowaniem. Gruchał i piał nad nimi tonem pełnym zachwytu, nieraz musiałam przerywać czytanie bo nie mogłam powstrzymać śmiechu. Jak każde dziecko ma lepsze i gorsze dni, czasem przeczytamy dwie historyjki, a czasem nie dokończymy nawet jednej. Ale jednego jestem pewna- z chęcią będę do nich wracać, bo prócz pięknej oprawy i uroczych obrazków, opowiadania pisane są w przystępny sposób, przemycają wiele ciekawostek z wiedzy ogólnej, wskazują na ważne wartości, którymi powinien kierować się człowiek, uczą jak sobie radzić w różnych sytuacjach i każda kończy się morałem. Dodatkowo na końcu książki znajdują się rymowanki autorstwa Wandy Chotomskiej, oczywiście ilustrowane :). Uwielbiam tą książkę i z całego serca polecam!

"Królik" z serii "Moje maleństwo"

Tę książkę dostaliśmy. Mała, kwadratowa książeczka ze sztywnymi stronami. Jeśli wpadnie w te małe rączki, nie zostanie podarta. Mogę ją bez problemu pokazywać Kubie z bliska, może dotykać stron i nie boję się, że nagle gwałtownie zgniecie kartkę, drąc ją lub wyrywając przy okazji. Pozwolę sobie przytoczyć opis książki ze strony lubimycztac.pl. "Pełna ciepła książka, pokazująca relacje między mamą i jej dzieckiem w chwilach, kiedy się bawi, je, psoci i układa do snu. Kolorowa, pięknie ilustrowana książeczka przygotowana z myślą o najmłodszych czytelnikach. W serii ukazały się: Kotek, Piesek, Cielątko, Prosiaczek, Miś, Królik." I nie trzeba właściwie nic dodawać, poza tym, że mocno zaakcentowałabym, że jest to opowiadanie dla najmłodszych. Myślę, że nabędę resztę książeczek z tej serii, sądząc po reakcji Kuby na "Królika". 

Książki na później

Najpiękniejsze wiersze dla dzieci –Jan Brzechwa

W zasadzie waham się pomiędzy książką na teraz, a na później. Zarówno w okresie niemowlęcym jak i w późniejszym wiersze mają znaczący wpływ na rozwój dziecięcej mowy i nauki odpowiedniej intonacji. Niemowlę osłuchuje się z melodycznością naszego języka, wychwytuje intonację i rytm czytanych wierszy. Dzieci posiadają naturalne predyspozycje rytmiczne, w związku z czym wierszyki i rymowanki są świetną metodą nauki języka poprzez rozrywkę.  Wybaczcie ten pseudomądry, pedagogiczny ton, ale coś tam jeszcze ze szkoły pamiętam i uważam, że utwory rymowane są naprawdę istotnym elementem w rozwoju mowy. Znacząco wpływają na poszerzanie zasobu słów i na umiejętność posługiwania się nimi. Co do wyboru wierszy, tu już wolna amerykanka. Wybrałam Brzechwę, bo to wiersze z mojego dzieciństwa. "Na straganie", "Entliczek pentliczek", "Dzik jest dziki" i tak dalej- to klasyki, które chcę przekazać kolejnym pokoleniom i mam nadzieję usłyszeć je kiedyś z ust mojego syna. W domowej biblioteczce ma swoje miejsce także Julian Tuwim. Istnieje multum różnych wydań do wyboru, do koloru. Ja szczególnie upodobałam sobie książki z wydawnictwa GREG, są jakieś takie... estetyczne :) .   

Mały Książę

Temat Małego Księcia jest mi bardzo bliski i chciałabym Kubie przekazać wszystkie wartości płynące z tej książki. I choć skierowana jest do dzieci, ma bardzo istotny przekaz dla nas- dorosłych. To piękna, metaforyczna opowieść o dojrzewaniu do miłości, o przyjaźni i o tym jak łatwo zatracić się w dorosłym świecie, tracąc po drodze kreatywność i zdolność do bezinteresownego kochania. Chciałabym by ta dziecięca wrażliwość została z moim synem jak najdłużej, a najlepiej do końca życia. I żeby nigdy nie stawiał pieniędzy, pracy oraz władzy ponad rodzinę i przyjaciół. I aby rozumiał, że „dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Trochę czasu jeszcze minie zanim przeczytamy tę opowieść z pełnym zrozumieniem, ale cieszę się, że gości ona w naszej skromnej biblioteczce i w każdej chwili możemy po nią sięgnąć. Myślę, że Mały Książę to pozycja warta rozważenia przez każdego rodzica. 

Mądre bajki

To książka zdecydowanie dla kilkulatków. Jest wspaniała, naprawdę. Przeczytałam kilka opowiadań i wróciłam pamięcią do mojego dzieciństwa. Myślę, że z takimi bajkami byłoby mi łatwiej uporać się z niektórymi przeciwnościami, jakie spotykały mnie w moim kilkuletnim życiu. Bajki poruszają bardzo trudne tematy w niesamowicie przystępny sposób. Zaledwie na trzech stronach A4 zawarte są poruszające, krótkie historie z bardzo głębokim przekazem. Jestem pewna na milion procent, że nie raz wesprą mnie w podpowiadaniu mojemu dziecku jak sobie poradzić z niesprawiedliwością i przykrościami, które spotka na swojej drodze. Nie wszystkie rozmowy z dzieckiem będą łatwe i przyjemne, nie raz będą czekać nas tematy trudne, niezręczne i przykre. Na odwrocie książki autor zapewnia, że „Lektura będzie idealnym wstępem do ciekawej i rozwijającej rozmowy z dzieckiem”. W pełni się z tym zgadzam. Niektóre sytuacje są wyjątkowo trudne, na przykład historia, w której ukochana babcia w pewnym momencie zachorowała i pomimo chwilowej poprawy samopoczucia umarła. Może brzmieć to dość drastycznie i trochę Was odstraszyć, ale zupełnie niepotrzebnie. Paradoksalnie śmierć jest częścią życia. Poza tym nie trzeba czytać tego opowiadania jako odprężającej historyjki po wesołej kąpieli na dobranoc, a sięgnąć po nią dopiero gdy zajdzie taka potrzeba. Dzieci często nie rozumieją tej kolei rzeczy, trudno jest im wyjaśnić dlaczego ich ukochani dziadkowie odchodzą na zawsze. Ta krótka opowiastka w bardzo łagodny sposób pozwala pogodzić się z tą sytuacją. Inne tematy poruszane w książce to powierzchowność, odmienność, cierpienie zwierząt i tak dalej… Każda z tych bajek uczy, że warto patrzeć nieco dalej niż tylko na czubek własnego nosa, uczy tolerancji i empatii, odpowiedzialności za własne wybory i szacunku do cudzej pracy, pozwala wierzyć w siebie i zachęca do okazywania dobrego serca. Czy warto ją kupić? Warto, warto i jeszcze raz warto!

Trochę się rozpisałam, ale mam nadzieję, że moje spostrzeżenia przydadzą się Wam podczas szukania najlepszych książek dla Waszych latorośli. Niechaj rosną zdrowo w towarzystwie książek. Czytanych przez ukochanych rodziców oczywiście :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Pseudolejdi. , Blogger