grudnia 11, 2018

Czego się boję jako przyszła matka?



Obrzygane pieluszki, brak snu, wieczny płacz, dodatkowe kilogramy, obżarte sutki, ból związany z porodem… 
Czy tego się boję? Nie. To są rzeczy, które można po prostu przetrwać, wytrzymać, zacisnąć zęby i przeczekać najgorszy okres, w międzyczasie robiąc to co do mnie należy. Nawet ten ból związany z porodem i połogiem wobec innych obaw jakoś tak zbladł. 

Kiedy zaszłam w ciążę, myślałam sobie jak to będzie i pierwsza paraliżująca mnie myśl, to był właśnie poród. Że ja przecież nie dam rady, że nie wytrzymam, że umrę. Przeglądałam oferty prywatnych klinik w Polsce, gdzie na zamówienie można machnąć sobie cesarkę w spokojnych, rodzinnych warunkach i po problemie. Wlepiałam w nie swoje gały jak niedawno wlepiałam w oferty biur podróży obiecujące niezapomniane wakacje na moich wymarzonych Malediwach. Czyli zbyt piękne żeby było prawdziwe, masakrycznie drogie i niedoścignione. Miałam jeszcze nadzieję, że z jakichś powodów będę miała wskazanie na tę operację, ale nic z tego. To był początek. W trakcie trwania ciąży miałam czas na czytanie, zbieranie informacji i szukanie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. I owszem, dowiedziałam się sporo. Przede wszystkim, że z cesarskim cięciem to wcale nie jest tak różowo. Dowiedziałam się jak opatulać dziecko, jak postępować przy kolkach, które kosmetyki są konieczne, a które zbędne, jak czytać ich składy i czego unikać, dlaczego naturalne karmienie jest tak ważne i cała masa innych rzeczy ważnych przy opiece nad noworodkiem. Naprawdę dobrze to wiedzieć, ale z biegiem czasu docierało do mnie, że to jest chwila by to opanować. Kilka czynności, których nauczę się na pamięć i potem będę mogła je robić z zamkniętymi oczami. Parę rzeczy, których muszę się nauczyć, żeby nie zrobić krzywdy tej małej, bezbronnej istocie. I już. Kiedy jestem w miarę przygotowana na to, co mnie czeka jako świeżo upieczoną mamę, nagle uderzyły mnie zupełnie inne myśli i wątpliwości. Odkąd czuję wyraźne ruchy pod skórą, z problemów jak ja wykąpię tego małego bąbla, żeby mu nic nie połamać, zaczęłam mieć problem z tym, czy ja sobie poradzę z wychowaniem go na dobrego człowieka. 

Za chwilę mój świat wywróci się do góry nogami, będę pielęgnować i dbać o to dziecko najlepiej jak potrafię, ale czy ktoś mi odpowie na pytanie czy będę w stanie być dobrą matką? Nie taką, która podręcznikowo przewinie i nasmaruje tą bladą dupkę, ale taką, która nigdy nie da odczuć dziecku, że jest niepotrzebne? 
Kiedy przyjdzie do mnie pochwalić się dziełem swojego życia na formacie A4, rysowanym całe dziesięć minut czerwoną kredką, czy pochłonięta problemami dorosłych nie powiem „nie teraz”? 
Czy będę pamiętać, żeby podziwiać i poznawać z nim świat zamiast pospieszać w drodze na zakupy albo do przedszkola? 
Czy będę znała odpowiedzi na jego pytania? 
Czy będę cierpliwie znosić sto pytań do? 
Czy uda mi się stworzyć w nim poczucie, że może na mnie polegać? 
Czy znajdę w sobie tyle siły, zaufania i dojrzałości, żeby dać mu przestrzeń? 
Czy nie zaślepi mnie chęć kontroli nad jego życiem, jego wyborami? 
Czy będę umiała reagować, kiedy przyniesie uwagę w dzienniczku i pałę ze sprawdzianu? 
Czy uda mi się nauczyć go pewności siebie, asertywności i bezinteresowności na tyle, że gdy trafi do dużej grupy rówieśników, pozostanie sobą i nie wsiąknie w bezwartościowe towarzystwo? A jeśli wsiąknie i będą z tego kłopoty, czy będę umiała podjąć dobrą decyzję co dalej? 
Czy będę na tyle silna, żeby traktować go poważnie i sprawiedliwie, a nie bezkrytycznie? 
Czy zauważę jego zajawki i znajdę sposób, by rozwijał swój talent? 

Nagle dotarło do mnie, że jest tyle istotnych rzeczy, do których ten cholerny ból porodowy stał się problemem najmniej ważnym. Chciałabym sprowadzić na świat zdrowego, wartościowego i szczęśliwego człowieka. I przeraża mnie myśl, że tak wiele zależy ode mnie.

2 komentarze:

  1. Chyba każda z Nas miała takie obawy. Również wiele czytałam i próbowałam przeszkolić się z tych wszystkich tematów, i im więcej czytałam tym bardziej się martwiłam i przejmowałam. Więc nie martw się na zapas. Wiele rzeczy tak naprawdę przychodzi samo. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana...już jesteś najwspanialsza i najlepsza mama na swiecie...Wasze maleństwo ma ogromne szczęście, że jesteś jego mama...nie ukrywam, ja do dzisiaj mam watpliwosci czy postępuje jako mama w porządku,czy wszystko robię ok?hmmm...ale to normalne �� będzie dobrze ������

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pseudolejdi. , Blogger