czerwca 26, 2018

Nie ufam mu bo mnie życie nauczyło




Weronika:
Zaczęło się od tego, że ojciec ciągle ściemniał. Ale tak ciągle, że nie masz pojęcia jak bardzo nieskończone „ciągle” mam na myśli. Mówił mamie, że jest jeszcze w pracy, a nie był. Mówił, że wróci i nie wracał. I że nie będzie pił, a pił. Że nie dostał wypłaty, kiedy po prostu ją gdzieś przepuścił. Że zapłacił, a potem przychodziły upomnienia i pisma windykacyjne. Ale nie tylko mamie tak kłamał. Nigdy nie czuł się za nic winny, zawsze wina była po stronie złego świata a on był dobry i zawsze chciał dobrze. Kłamał po prostu. Wszystkim. Mnie też. Miałam wziąć udział w Mini Playback Show. Pamiętasz ten program? Przysięgał mi, że tam pojedziemy. Od Przedszkola do Opola. Tam też ze mną jechał. Jedzie do dziś. Jak był pijany, a zdarzało mu się często, przychodził do mojego pokoju i obiecywał. Obiecywał dużo pięknych rzeczy. Takich, że za każdym razem czułam, że mam wielkie szczęście i wszystkie koleżanki będą mi zazdrościć.  Nie raz gębę sobie nim wycierałam w szkole, pyskując nauczycielowi, że tata przyjdzie i z nimi sobie porozmawia. Bo tata po pijanemu bardzo lubił grać bohatera. Obiecywał mi, że jak panu nauczycielowi coś nie pasuje, to on przyjdzie do szkoły i zrobi porządek. Nie przypominam sobie, żebym choć raz w życiu dostała od niego coś, co obiecał. Żeby pamiętał o tym, że ma gdzieś przyjść- choćby na głupi Dzień Taty w szkole. O moich urodzinach przypominała mu mama. O obietnicach zapominał, a pytany o to czemu nie przyjechał, oczywiście odpowiadał, że przecież musiał ratować świat. Akurat rynek w Tokio miał się ku upadkowi, asteroida leciała w stronę Ziemi, więc ocalił ludzkość od zagłady, był o krok od przełomowego odkrycia. Jednym słowem zawsze było coś tak cholernie ważnego, co uniemożliwiło mu przyjazd w umówione miejsce w umówionym czasie. Nigdy nie usłyszałam „zapomniałem” albo „po prostu miałem to w dupie”. Bo przecież on nigdy nie zapominał. Przecież nigdy nie miał nic w dupie. I tak się wychowałam. Jedyny męski autorytet w moim życiu ciągle kłamał, jego wytłumaczenia nijak się miały do rzeczywistości. Był typem człowieka, któremu po prostu wszystko zwisało. Który rozmawiając z tobą nieba by ci uchylił, ale jak tylko zniknęłaś za rogiem, zapominał o czym była mowa. I sama zobacz. Teraz kiedy mój facet powie, że mnie kocha, ja myślę „i co z tego?”. Ojciec też mówił, że kocha. Mamie tak mówił, mi tak mówił. Co z tego, powiedz mi. To są tylko słowa. A jak spóźnia się pół godziny, odchodzę od zmysłów. A kiedy wyjaśnia co się stało, ja szukam podstępu i jakiejś nieścisłości w jego historii. To jakiś obłęd, odbiera mi to radość życia.

Klaudia:
Byłam w związku prawie pięć lat. Rozpoczął się kiedy miałam lat szesnaście, on był ode mnie siedem lat starszy. Mezalians intelektualny był nie do opisania, ale wzięło mnie na amen. Dużo starszy równało się dla mnie dojrzały. Teraz, gdyby mój serdeczny przyjaciel, lat 24, powiedział mi, że wyrwał szesnastkę to bym go zdrowo pierdolnęła w tył głowy. I tak kilka razy. Do skutku, aż by mu się ten pomysł raz na zawsze zdematerializował. No ale mojemu byłemu nikt tego nie zrobił, a mnie, jak wspomniałam, wzięło i bez dyskusji. Nikt by się pewnie nie spodziewał po nastolatce takiej stabilności uczuciowej, a tu proszę. Wiernie trwałam u jego boku bez żadnych, nawet niewinnych flircików na boku. Pomimo, że on święty nie był a i jego stosunek do mnie pozostawiał sobie wiele do życzenia. Wierzyłam w magiczną moc miłości i szczerości, powtarzając jak mantrę, że jeśli ja nie kłamię i nie daję powodów do kłamstwa, druga strona się odwdzięczy tym samym. Że niby karma. I może by tak było, gdyby on był taki, jakiego sobie wyobrażałam. Ja doskonale sobie zdawałam sprawę z tej różnicy wieku i z tego jak to wygląda na tym etapie. Ledwo wyszłam z gimbazjum. Bałam się spotkania z jego rodziną, bałam się tego jak mnie przyjmą, a potrafię doskonale wychwycić każdy, najbardziej niewinny ironiczny tekst i gest. Świadomość posiadania tego zmysłu potęgowała strach. Powtarzałam sobie, że on musi być bardzo dojrzały skoro decyduje się na związek z tak młodą dziewczyną. Że musi dostrzegać moją dojrzałość i zdawać sobie sprawę z tego jaką łatkę sobie przypina. Że musi mu naprawdę zależeć, skoro bierze to na klatę. Przysięgam, że takie właśnie myśli mnie nachodziły. Nie pomyślałam tylko o jednym -  że on W OGÓLE o tym nie myślał. W jego głowie nigdy nie odbywały się takie i tym podobne analizy. Czas mijał, ja z biegającej za nim dziewczynki zmieniałam się powoli w kobietę, która zaczynała o wiele rzeczy walczyć. Przestawało mu być do śmiechu. Walczyłam o tak naprawdę zwykłe rzeczy, jak realizowanie się w kółku teatralnym czy wyjazdy na noc do przyjaciółek. Koleżanki chodziły na randki z rówieśnikami, dawały się podrywać na imprezach a ja unikałam adoratorów jak ognia, każdego po kolei spławiałam. Z czasem zaczynałam dostrzegać to, że on stoi w miejscu, nie ma zamiaru się rozwijać i żyje z dnia na dzień, tym co mu dzień przyniesie. Hajsik może wpadnie, może nie, tu piwko, tam papieroski, ważne, że dziś wystarczy na paczkę. Ekspedientki w lokalnych sklepach zaczepiały mnie pytając kiedy spłaci długi. Wiesz, browarki na zeszyt. Cholernie dziwne uczucie. Trwałam w środku tej dziwnej sytuacji, w międzyczasie poszłam do pierwszej pracy, podjęłam studia. Żarty i tematy do rozmów w stosunku do niego już dawno zredukowałam. Ale ta głupia myśl, że go wybrałam i, że przecież w sumie jest dobry kazała mi przy nim trwać. Że to takie forever musi być. Że damy radę. On przysięgał, że chce się dla mnie zmienić, że skończy średnią szkołę, poukłada sobie życie, znajdzie stałą pracę. Bardzo chciałam go w tym wspierać, nawet mu cholerne plany rysowałam. Tak, plany. Rysowałam mu mapki długopisem na kartkach a4, żeby zwizualizować cele. Wszystko jebło jak u mnie zamieszkał i puzzle mu się zaczynały rozsypywać. Trudniej coś ukrywać, kiedy spędza się ze sobą dużo więcej czasu. A niestety, detektywem jestem bardzo dobrym. Wcześniej nie chciałam nim być. Obdarzyłam go ogromnym zaufaniem i swobodą. Pierwsze przechwycenie telefonu było dla mnie paskudnym przeżyciem, ale intuicja pokierowała mną bezbłędnie. Co z tego w zasadzie, skoro wybaczałam? Wszystko po kolei. Zdrady, mówienie o mnie bez szacunku za moimi plecami, picie alkoholu. Nie umiałam zrozumieć kłamstwa prosto w oczy komuś, kogo się kocha. Dlatego wierzyłam w każde tłumaczenie, jakkolwiek absurdalnie by nie brzmiało. Było i tak bardziej dla mnie logiczne niż kłamstwo, ku któremu przecież nie dawałam mu powodów. Coś we mnie wreszcie pękło, kiedy poplątał się w tym wszystkim totalnie. Był przebiegły bardziej niż myślałam, ukartował całą sytuację, żebym dała mu spokój i przestała go dręczyć o to, że chcę zobaczyć jego głupie szkolne zeszyty. Bo od roku uparcie twierdził, że chodzi zaocznie do szkoły, co było gówno prawdą. Dasz wiarę, że nawet opowiadał mi dialogi z nauczycielką i wymieniał swoich kolegów z klasy po nazwisku? Zaangażował do tego ludzi, istne przedstawienie. Ale zapomniał pozacierać wszystkie ślady. Wtedy już go z domu wyrzuciłam na dobre. Groził mi śmiercią, prześladował mnie, musiałam się ukrywać, ale się nie ugięłam. 

W kolejny związek o dziwo wplątałam się dosyć szybko. Zachłysnęłam się, zauroczył mnie inteligencją i podobnym poczuciem humoru. Wreszcie ktoś mnie rozumiał, nie musiałam dokańczać ani – o zgrozo – tłumaczyć żartów. Rozmawialiśmy długo, często… Próbowałam mu delikatnie wyjaśnić, że zostałam dosyć mocno skrzywdzona i nie zniosę tego, jeśli traktuje naszą znajomość jak przygodę. Dałam mu szansę wycofać się w porę. Ale on bardzo żywiołowo i negatywnie reagował na jakiekolwiek wzmianki o byłym. Uznałam, że rozumie, uspokoiłam się i nie wracałam do tematu. Przymknęłam oko na tą agresywną reakcję. Tłumaczyłam sobie, że nie mogę oceniać wszystkich przez pryzmat tamtego związku i teraz jest inaczej. Owszem było. Dopóki nie poszłam z nim do łóżka. Nie wyobrażasz sobie ile facet jest w stanie powiedzieć i obiecać tylko po to, żeby zaliczyć kobietę… Informacje o nim zaczęły do mnie napływać z wielu stron ale niestety trochę za późno, bo już byłam na liście odhaczonych. 

Wtedy wzięłam się za siebie jak nigdy. Schudłam bardzo, zaczęłam farbować włosy na ostry, wyrazisty, rudy kolor, zwracałam na siebie uwagę mężczyzn i dla tych, którzy próbowali mnie poderwać byłam zwyczajnie niemiła. Arogancka, prześmiewcza. Nie wiem czemu. Wcale nie przynosiło mi to długotrwałej satysfakcji. Byłam nieszczęśliwa. Tak naprawdę chciałam, żeby mnie ktoś w końcu pokochał, ale nie wierzyłam już w żadne słodkie słówka, wszędzie wyczuwałam fałsz i ściemę. Przez to, że stałam się taką suką prawie wypuściłam z rąk szansę na prawdziwą miłość. A kiedy wpuściłam ją do swojego życia, wszystko prawie spierdoliłam domysłami i doszukiwaniem się drugiego dna.

Co łączy Weronikę i Klaudię?
Obie dostały ostro po dupie bo ktoś postanowił zrobić z ich zaufania i miłości zużytą, śmierdzącą szmatę. Wrażliwość i potrzeba miłości została w nich taka sama, a może nawet większa. Ale razem z tą potrzebą przywędrował olbrzymi strach i niepewność. Obie są w związkach i mają problem z zaufaniem. Myślę, że jest tu wiele takich Weronik i Klaudii. Wiele różnych historii bardziej i mniej podobnych, ale łączy je ten sam skutek.

Jak jest teraz? 
Po wybojach i głębokich dołach przyszedł czas na równinę. Dałaś kolejną szansę swojemu szczęściu i już teraz dużo ostrożniej dobrałaś partnera, który ma Ci towarzyszyć. Po spacerkach, wspólnych kawkach, wypadach do kina przyszedł moment, że decydujecie się razem mieszkać, dzielić razem swój świat. A widmo przeszłości skrobie Ci marchewki. Teraz masz czas na baczną obserwację jego zachowania, wiesz dokładnie o której wraca z pracy i co robi w wolnym czasie. Czasem się spóźnia, długo siedzi w łazience, ciągle do kogoś pisze. W Twojej głowie już wyje syrena, masz ochotę płakać i krzyczeć, wyrwać mu ten telefon i wszystko sprawdzić. Zanim to zrobisz, pomyśl chwilę komu robisz większą krzywdę. Pamiętaj, że to Ty dokonałaś wyboru, że wpuszczasz go do swojego życia. On chciał, Ty się zgodziłaś. Nie karz go więc za to, że ktoś spierdolił Ci przeszłość. Wybrałaś tą drogę, więc teraz nią krocz i czerp z niej to, co Ci daje. Co chcesz osiągnąć przez insynuacje i wmawianie mu winy? To, że klęknie i przyzna się do wszystkiego co najgorsze a Ty będziesz mogła się z nim rozstać? O tym marzysz? Chcesz sobie udowodnić, że to kolejny pajac, co do którego się pomyliłaś? Odpowiedz sobie na pytanie co osiągniesz, kiedy będziesz snuć domysły, pisać scenariusze i grzebać w jego rzeczach. To Twoja recepta na trwały, stabilny związek? Kiedy się okaże, że jednak był wart uwagi, może być już za późno. Żaden normalny mężczyzna nie marzy o paranoiczce i prędzej czy później sobie taką odpuści. A Ty, tak jak od początku na to pracowałaś- zostaniesz sama. Daj sobie szansę na normalny związek.


1 komentarz:

  1. Niestety, kiedy osoba bardzo bliska w życiu ludzi oszukuje tyle lat i nie dotrzymuje żadnych obietnic, to ciężko komuś zaufać. To wszystko zostaje w głowie i jest ciężkie to zwalczenia. Mam nadzieję, że jak najwięcej osób tak oszukanych i skrzywdzonych znajdą kiedyś w życiu szczęście na jakie zasłużyły.
    Zapraszam! www.zuzu-zuzannaxx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pseudolejdi. , Blogger