stycznia 28, 2017

Co na Walentynki?


Jest to wpis dla par, które już całkiem dobrze się znają i etap pierwszych randek mają za sobą.

Nie bez powodu zaczynam tak wcześnie ględzić o Walentynkach. Poprzedni wpis był po to, by zmienić nastawienie niektórych z Was. Żebyście mogli czerpać frajdę z tego dnia, nie boczyć się niepotrzebnie (a bo to na świecie mało ważniejszych problemów?) i podjąć decyzję, że jednak spędzicie ten czas kreatywnie, zaplanujecie coś specjalnego. Pomimo mojej wrodzonej kreatywności i zamiłowania do robienia ludziom niespodzianek, bywa, że posiłkuję się wujkiem Google w celu zaczerpnięcia inspiracji. I teraz oto ja nadchodzę z odsieczą, w jednym miejscu zbieram do kupy inspiracje z krańców Internetu i resztek moich szarych komórek. Przebijam się piąchami przez pluszowe miśki, serduszkowe konfetti i truskawki w śmietanie. W sumie czy jest coś gorszego od smaku truskawek z polskiego marketu w lutym??

 *

Nie ma piękniejszych prezentów niż te, w które włożyliśmy całe swoje serce. Nawet jeśli coś jest w stu procentach kupione, bez manualnego wkładu, a ma to ścisły związek z obdarowaną osobą, z jej marzeniami, albo czymś, co chcemy jej przekazać- to również jest kreatywność! Mam dla Was cztery propozycje. Podkreślam, że są to tylko inspiracje- wszelkie modyfikacje dozwolone. 

1. CO W TOBIE KOCHAM 


Obstawiam, że większość z Was widziała pomysł na „ileś tam powodów, dla których Cię kocham”. Najczęściej był to słoiczek z karteczkami zwiniętymi w rulonik, które obdarowany miał wyciągać po jednej każdego dnia (docelowo 365, ale to cholernie dużo „powodów”, gratuluję tym, którzy tyle znaleźli) . Pomysł dobry, ale przede wszystkim raziło mnie jedno- POWODY! Uwiera mnie to słowo. Jakoś nie leży mi w kontekście miłości.. „Kocham Cię, bo…?”. Nie, nie, nie. Dużo lepiej brzmi „ X zalet, które w Tobie kocham”.

Tytułowe X zmieniło mi się w liczbę 110. Przez miesiąc nosiłam ze sobą notes i każdego dnia spisywałam zalety mojego chłopaka, które sukcesywnie przychodziły mi do głowy. I pozwoliłam sobie na wszystko, nie ograniczałam się tylko do tych wielkich rzeczy. Bo kocham w nim nie tylko to, że jest prawdomówny, opiekuje się mną, okazuje mi uczucia. Kocham w nim też to, że robi najlepsze spaghetti, nie znaczy w domu terenu kulkami ze skarpet, daje idealne proporcje mleka i kawy, albo wychodzi z pokoju kiedy puszcza bąka (to akurat już nieaktualne…) . Nie musi być patetycznie, oficjalnie. Może być zabawnie i spontanicznie. Ale przede wszystkim musi być szczerze, oddawać prawdziwy charakter związku.

Kolejnym etapem było kupienie słodyczy, które najbardziej lubi – w moim przypadku wszelkiego rodzaju cukierków owocowych i gum rozpuszczalnych (sztuk 110, ma się rozumieć), a potem znalezienie odpowiedniego pudełka. Przyznam się bez bicia, że kupiłam pudło w serduszka(!). Na wieczku napisałam markerem „110 zalet, które w Tobie kocham”.

Ostatnia rzecz, najbardziej pracochłonna, to wydrukowanie listy zalet, wycięcie ich, poskładanie w harmonijki i przyklejanie taśmą do cukierków. I voila! Wypełniamy cukierkami kartonik i czekamy do Walentynek, aby obdarować ukochanego lub ukochaną.
P. bardzo się wzruszył. Większość cukierasów zjedliśmy razem jednego dnia.

 *

 2. UWIELBIAM SPĘDZAĆ Z TOBĄ CZAS

 


Postanowiłam podarować P. coś, co sugerowałoby chęć i potrzebę spędzania z nim czasu. Myślałam, myślałam i wymyśliłam gry planszowe i karciane. Prócz oglądania filmów w domu, wyjazdów do kina, wspólnych spacerów znalazła się kolejna rozrywka, której wspólnie możemy się oddać, poświęcać sobie czas dobrze się przy tym bawiąc. Najtrudniejszym etapem tego zadania było wybranie gier. Ale nie ma to jak niezastąpiony wujaszek Google- kupę czasu spędziłam na czytaniu recenzji, rankingów i opisów gier. Wybór padł następujący (klikając w nazwę gry, otworzą się Wam w nowym oknie jej zasady):
* Rummikub
* Rój
* Czarne historie
 
 "Kocham spędzać z Tobą czas i oto dołączam kolejne rzeczy do listy pomysłów na wspólne chwile. "Mały liścik, tak dla uzupełnienia.

Mnóstwo frajdy daje też Jenga, jeśli jeszcze nie macie, polecam!


*

3. ALBUM ZE ZDJĘCIAMI


Pomysł niby popularny, ale każdy ma przecież inne przeżycia, łączy ich inna historia i dla każdego taki zbiór wspólnych zdjęć będzie miał jedyną i niepowtarzalną wartość. W tych czasach, kiedy trzaskamy tysiące zdjęć, trzymamy je w setkach folderów, wybranie tych kilkudziesięciu do druku jest nie lada wyzwaniem i estyma dla takiego prezentu jeszcze bardziej wzrasta.

Jestem ogromną fanką albumów tradycyjnych, ze sztywnymi, gładkimi kartami, przekładanymi bibułą. I taki też wybrałam. Nie ograniczają nas kieszenie na zdjęcia, wielkość fotografii można wybrać samemu a nie dostosowywać się do konkretnych wymiarów. Na stronach można tworzyć całe historie, można dać się ponieść wyobraźni- na przykład do zdjęcia z pociągu dokleić bilet, dopisać anegdotkę, która towarzyszyła tej podróży. W takim albumie NIC nas nie ogranicza, to jest piękne!

Kiedy minęły ciężkie dwa tygodnie kompletowania zdjęć w ukryciu, zaczęłam rozglądać się za dodatkami, które uzupełnią każdą ze stron albumu. Warto szukać w sklepach sprzedających pierdołki do scrapbookingu. Wybór był ogromny- naklejki, ozdobne papiery do wycinania i wszystko czego potrzebujemy, by taki album powstał- taśmy, kleje, pisaki itd.
Kiedy już wszystko mamy, trzeba wykombinować miejsce, w którym weźmiemy się za tworzenie naszej księgi, aby partner tego nie zobaczył.

Nie ukrywam, że taki prezent jest bardzo czasochłonny i kosztowny. Niestety wycinanki i naklejki wcale nie są tanie, sam album i wywołanie zdjęć (polecam matowe) to już spory wydatek, ale pamiętajcie, że jest to pamiątka na całe życie.
Wybrałam album, który ma dużo stron i wypełniłam go tylko do połowy, bo w końcu nasza historia toczy się dalej.


 *

 4. PRZEZ ŻOŁĄDEK DO SERCA 

 

Jedzenie. Jedna z największych przyjemności w życiu! Chyba każdy ma coś co uwielbia, ale rzadko nadarza się okazja by to zjeść.  A może Twój partner lub partnerka czasami wzdycha do jakiejś potrawy lub babcinych wypieków z dzieciństwa? Zrób to! Wyszperaj przepis w Internecie, koniecznie czytaj komentarze ludzi, którzy go wypróbowali. Poproś kogoś o pomoc, jeśli nie czujesz się na siłach by wykonać to w stu procentach samodzielnie.  Ostatecznie wytęż umysł i zastanów się gdzie możesz to nabyć lub coś, co łudząco to przypomina. 

P. ma jedną taką słabość- blok czekoladowy z herbatnikami. Jedna, wielka (przepyszna!!!) tykająca bomba kaloryczna. Dlatego zostawiam ją właśnie na okazje specjalne. Po przygotowaniu masy czekoladowej, układając ją w naczyniu (polecam tortownicę), można uformować na środku wgłębienie i wsypać do środka m&msy, Skittlesy, Jelly Beans czy inne ulubione łakocie, zalać rozpuszczoną czekoladą i wstawić do lodówki. Kiedy blok stężeje i będzie gotowy do jedzenia, po przekrojeniu czeka nas dodatkowa niespodzianka w postaci wysypujących się cukierków.

Mam nadzieję, że podsunęłam Wam kilka ciekawych pomysłów i natchnęłam Was do działania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Pseudolejdi. , Blogger