Zaglądasz przez okno, na którym mróz
delikatnie rysuje fantazyjne wzory. Świat wygląda jak w szklanej kuli, lekko przyprószony
białym puszkiem, rozświetlony tęczą barwnych świateł, a płatki śniegu lekko
spadają jakby w rytm słuchanej właśnie pastorałki. W powietrzu czuć wirujące zapachy mandarynek i pierników, niekiedy dołącza do ich sielskiej
zabawy aromat goździków i cynamonu. Zmarznięta po zimowym spacerze bierzesz
jeszcze łyk gorącej czekolady i sięgasz po kolejną z bombek, by powiesić ją na
dumnie stojącym drzewku. Ach święta…
...z reklamy.
Tak właśnie chcemy, prawda? Rok
w rok. Oglądamy setki katalogów, marzy nam się stół rodem z Ikei, koniecznie
ten porcelanowy renifer na komodzie, puchaty dywan pod stopami i dizajnerski
kubek z „Merry Christmas”. Uśmiechamy się na widok sympatycznej reklamy Jacobs i nucimy pod nosem "co raz bliżej święta" widząc już dobrze nam znaną ciężarówkę.
TYMCZASEM
Zaraz- kto będzie na tej wigilii… nieszczęsna ciotka Irena, wujek
Bronek, babcia Józia, dziadek Mirek, dziadek Alfred, babcia Krysia, ciocia
Jasia, Marcel, Edyta… Jezus Maria, więcej ich matka nie miała?! Prezenty dać
wszystkim trzeba, a na loterii nie wygrałam. Byle co też nie może być, bo zaraz
gadać będą...
Ja pewnie jak zawsze jakieś skarpety z
froty dostanę. Kreatywne, doprawdy...
No nic, wpadnę do drogerii, tam są
jakieś gotowe zestawy. Mirek i Józia z głowy. Tamtym się kupi jakieś lepsze
słodycze i finito.
Do cukierni wpadnę, ciasto ze sobą zabiorę, nie będę
przecież przy garach non stop stać…
Nie wytrzymam! Czego wybrzydzasz głupia
babo? Jak nie wiesz co chcesz to innym daj kupić, nosz cholera jasna! CZY NIKT
NIE POTRAFI PIEC W TYCH CZASACH???
Ja pierdole, jak jeździsz baranie? Ni to wyprzedzić, ni
jechać za tym dziadem, szybciej kurwa, paszteciki same się nie zrobią! Taki to
ma czas, no ja pierdole… Już widzę to spojrzenie ciotki Ireny, kiedy po raz
kolejny wparujemy na ostatnią minutę. Niby się uśmiechnie, a temat naszego
spóźnialstwa będzie wałkowany cały rok. Stara wyjadaczka, nie wie co to znaczy
pracować w wigilię.
Drrryyń. Halo? Halo, cześć! Spóźnię się, jadę za jakimś flegmatykiem,
a przed nim jedzie odśnieżarka, ja zwariuję! Jak wyprzedzać nie potrafi, to
niech kierownicy nie dotyka! Dobra, słuchaj, posprzątałeś? NO JAK TO GDZIE? W
oborze kurwa! Oczywiście, że w domu. Nie denerwuj mnie jeszcze Ty! Podłogi są
umyte? Odkurzyłeś dywan, umyłeś okna, pozmywałeś, umyłeś kibel, wyszorowałeś
klatkę dla chomika???!!!?!?!?! Nie? To rusz się, nie jestem niczyją służącą.
Co? Tak, mam. Kupiłam choinkę w galerii, już ustrojoną, nie mamy czasu na takie
pierdoły. Prezenty też mam, nie wiem jeszcze co dla kogo, bez różnicy zresztą.
Postaw tą choinkę w dużym pokoju, ja się zabieram za te
głupie pasztety, Boże za jakie grzechy? Zrobić się nie zdążę, a na pewno bez
świeżego makijażu nigdzie nie wyjdę! Jeeezzzu, sukienka! Wyprasowana? Nie bo po
co! Dawaj żelazko! Wyłącz to sajlent najt bo oszaleję!
Powiesiłeś girlandę? To dobrze. A widziałeś jak mają
Kowalscy? Niech jeszcze sobie stroboskop na kominie podłączą.
Ładnie wyglądam? Dzięki. Ciekawe co założy Edyta.
Wychodzimy!
WYCHODZIMY TERAZ!! Matko, miałeś tyle czasu, a zamiast zrobić coś pożytecznego,
to mandarynki żresz. Co będzie stało na stole w pierwsze święto jak wszystko
zjesz teraz? Ale koszulę pogniotłeś. Dobra, chodźmy już. Czekaj, zapomniałam
pasztecików. Jesteśmy spóźnieni, mówię ci, Irena nas zeżre wzrokiem.
Rany
Boskie, nie jedź tak szybko, zobacz jaka szadź, zabijesz nas.
Dosyć mam tych świąt. Dosyć, wiesz? <PUK PUK PUK > Te sztuczne uśmiechy, popraw krawat, to
wypytywanie o moje zarobki, o pracę, włosy ci sterczą z prawej, o planowanie dzieci, o… - OOO, witajcie!
Dobry wieczór!
Dobry wieczór,
dobry- cmok, cmok- wieczór.
Hej,
pięknie wyglądasz.
Dziękuję, ale przy Tobie i tak wypadam blado, hihi.
Witaj
ciociu Irenko, jakie… śliczne klipsy.
Proszę, paszteciki i ciasto.
– Nie trzeba
było. Och och.
hi hi hi, ha ha ha.
Ponaciągałam tu i tam, przymrużyłam oko gdzieniegdzie, ale
zatrzymaj się na chwilę i pomyśl czy w którymś momencie nie odnajdziesz siebie.
Ludzie dążą do pięknego obrazka uśmiechniętej rodziny w
pięknym, świątecznym otoczeniu. Lampki mają wisieć tak, a nie inaczej,
najlepiej zrobić mały remont, żeby meble wpasowały się w świąteczny klimat. W
kominku mają strzelać iskierki, ma w powietrzu pachnieć korzennymi przyprawami,
każdy ma być piękny jak z reklamy. Byle tylko zdążyć. Tylko z czym, pytam się.
Z
założeniem maski? Z oszukaniem samego siebie czystym domem, ładną choinką i
cyklicznym odtwarzaniem „Let it snow”? Do zrobienia tyle rzeczy, a czasu tak
mało… Przyziemne rzeczy nas denerwują. Chcemy tę wspaniałą atmosferę. Tu i
teraz. Wszystko co nie pasuje do naszych oczekiwań budzi złość. Na przykład brudna
chlapa zamiast widoku rodem z Narni.
Wizja zdjęć ze świątecznego wydania „Moje mieszkanie” i atmosfery
z reklamy Coca-coli pochłonęła ludzkość na tyle, by przestała pamiętać o co tak
naprawdę chodzi. Głośno mówi się o czasie pojednania, zażegnaniu sporów,
miłości do Boga, do siebie wzajemnie. O czasie spędzonym wspólnie. Zamiast
wczuć się w ten klimat, biegniemy zanim pojawi się pierwsza gwiazda. Nie
patrzymy pod nogi, tylko daleko za horyzont bo tam gdzieś tli się wizja
przytulnego, drewnianego domku, lecimy poustawiać ozdoby, zapalić świeczki,
zamawiamy catering, bo nie ma przecież czasu na dwanaście dań.
Ale dziwnym trafem to
nas nie uspokaja. Nie zagłusza tych kurew rzucanych pod nosem w stronę ludzi wchodzących
nam w paradę podczas biegu do „świąt idealnych”. Super zestaw w super cenie
wrzucony do przypadkowej tutki nie sprawia nam radości. Łamiemy się opłatkiem, ale
mamy gdzieś życzenia. Klepiemy co roku „zdrowia, szczęścia, pomyślności”. A
nazajutrz obsmarowujemy im dupsko. Ciągle kogoś oceniamy. Nie tolerujemy
czyichś wad. Nie doceniamy zalet. Nie szanujemy ludzi takimi, jacy są. Ale
sobie nie mamy nic do zarzucenia. Cały rok wbijamy sobie szpile, ale na ten
jeden dzień przyklejamy czuły uśmiech. Drzesz się jak nawiedzona przez cały dzień, a potem jesteś uśmiechniętą panią z okładki katalogu, wtulającą się w jego klatkę piersiową. Dla kogo ten cyrk?
Sianko pod obrusem, puste miejsce przy stole, choinka… Czym
to się teraz stało? Automatycznym odruchem bez głębszego znaczenia. Na widok
swetra zamiast Xboxa pod choinką reagujemy rozczarowaniem. Bo to przecież punkt
kulminacyjny wieczoru, a tu taki peszek…
Szanowna ciociu Irenko, Szanowna Pani, Szanowny Panie…
Uśmiechnijcie się. Do pani w kolejce, do pana w samochodzie, do sprzedawcy
choinek. Nie komentujcie zabuczałej miny, podzielcie się tylko uśmiechem,
życzcie miłego dnia. I zobaczcie co się stanie.
Nie zdążysz zrobić sałatki, pomalować paznokci, zrobić
prania? Pomyśl co się stanie jeśli tego nie zrobisz, a potem wyluzuj. Przytul
się, powiedz, że kochasz. Usiądź i pomyśl o bliskich. Podaruj im część Waszej
wspólnej historii. Jak masz czas, upiecz pierniczki. Jak nie masz, to tego nie
rób. Pobrudź się przy gotowaniu, słuchaj pastorałek, a jak nie chcesz, to włącz
Macarenę. Jeśli ludzie są nieżyczliwi, to nie jest Twój problem. Uśmiechnij się
do nich. Przypomnij im, że też są dobrymi ludźmi. Bądź szczęśliwy TERAZ.
Życzę Wam NAPRAWDĘ WESOŁYCH Świąt! To się może udać. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz