grudnia 13, 2015

Święta pseudoidealne



Zaglądasz przez okno, na którym mróz delikatnie rysuje fantazyjne wzory. Świat wygląda jak w szklanej kuli, lekko przyprószony białym puszkiem, rozświetlony tęczą barwnych świateł, a płatki śniegu lekko spadają jakby w rytm słuchanej właśnie pastorałki. W powietrzu czuć wirujące zapachy mandarynek i pierników, niekiedy dołącza do ich sielskiej zabawy aromat goździków i cynamonu. Zmarznięta po zimowym spacerze bierzesz jeszcze łyk gorącej czekolady i sięgasz po kolejną z bombek, by powiesić ją na dumnie stojącym drzewku. Ach święta… 

...z reklamy.

Tak właśnie chcemy, prawda? Rok w rok. Oglądamy setki katalogów, marzy nam się stół rodem z Ikei, koniecznie ten porcelanowy renifer na komodzie, puchaty dywan pod stopami i dizajnerski kubek z „Merry Christmas”. Uśmiechamy się na widok sympatycznej reklamy Jacobs i nucimy pod nosem "co raz bliżej święta" widząc już dobrze nam znaną ciężarówkę. 

TYMCZASEM

Zaraz- kto będzie na tej wigilii… nieszczęsna ciotka Irena, wujek Bronek, babcia Józia, dziadek Mirek, dziadek Alfred, babcia Krysia, ciocia Jasia, Marcel, Edyta… Jezus Maria, więcej ich matka nie miała?! Prezenty dać wszystkim trzeba, a na loterii nie wygrałam. Byle co też nie może być, bo zaraz gadać będą...
Ja pewnie jak zawsze jakieś skarpety z froty dostanę. Kreatywne, doprawdy...
No nic, wpadnę do drogerii, tam są jakieś gotowe zestawy. Mirek i Józia z głowy. Tamtym się kupi jakieś lepsze słodycze i finito. 
Do cukierni wpadnę, ciasto ze sobą zabiorę, nie będę przecież przy garach non stop stać… 
Nie wytrzymam! Czego wybrzydzasz głupia babo? Jak nie wiesz co chcesz to innym daj kupić, nosz cholera jasna! CZY NIKT NIE POTRAFI PIEC W TYCH CZASACH???

Ja pierdole, jak jeździsz baranie? Ni to wyprzedzić, ni jechać za tym dziadem, szybciej kurwa, paszteciki same się nie zrobią! Taki to ma czas, no ja pierdole… Już widzę to spojrzenie ciotki Ireny, kiedy po raz kolejny wparujemy na ostatnią minutę. Niby się uśmiechnie, a temat naszego spóźnialstwa będzie wałkowany cały rok. Stara wyjadaczka, nie wie co to znaczy pracować w wigilię.

Drrryyń. Halo? Halo, cześć! Spóźnię się, jadę za jakimś flegmatykiem, a przed nim jedzie odśnieżarka, ja zwariuję! Jak wyprzedzać nie potrafi, to niech kierownicy nie dotyka! Dobra, słuchaj, posprzątałeś? NO JAK TO GDZIE? W oborze kurwa! Oczywiście, że w domu. Nie denerwuj mnie jeszcze Ty! Podłogi są umyte? Odkurzyłeś dywan, umyłeś okna, pozmywałeś, umyłeś kibel, wyszorowałeś klatkę dla chomika???!!!?!?!?! Nie? To rusz się, nie jestem niczyją służącą. Co? Tak, mam. Kupiłam choinkę w galerii, już ustrojoną, nie mamy czasu na takie pierdoły. Prezenty też mam, nie wiem jeszcze co dla kogo, bez różnicy zresztą.

Postaw tą choinkę w dużym pokoju, ja się zabieram za te głupie pasztety, Boże za jakie grzechy? Zrobić się nie zdążę, a na pewno bez świeżego makijażu nigdzie nie wyjdę! Jeeezzzu, sukienka! Wyprasowana? Nie bo po co! Dawaj żelazko! Wyłącz to sajlent najt bo oszaleję!

Powiesiłeś girlandę? To dobrze. A widziałeś jak mają Kowalscy? Niech jeszcze sobie stroboskop na kominie podłączą.

Ładnie wyglądam? Dzięki. Ciekawe co założy Edyta. 

Wychodzimy! WYCHODZIMY TERAZ!! Matko, miałeś tyle czasu, a zamiast zrobić coś pożytecznego, to mandarynki żresz. Co będzie stało na stole w pierwsze święto jak wszystko zjesz teraz? Ale koszulę pogniotłeś. Dobra, chodźmy już. Czekaj, zapomniałam pasztecików. Jesteśmy spóźnieni, mówię ci, Irena nas zeżre wzrokiem. 
Rany Boskie, nie jedź tak szybko, zobacz jaka szadź, zabijesz nas. 

Dosyć mam tych świąt. Dosyć, wiesz? <PUK PUK PUK > Te sztuczne uśmiechy, popraw krawat, to wypytywanie o moje zarobki, o pracę, włosy ci sterczą z prawej, o planowanie dzieci, o… - OOO, witajcie!

Dobry wieczór! 
Dobry wieczór, 
dobry- cmok, cmok- wieczór. 
Hej, pięknie wyglądasz. 
Dziękuję, ale przy Tobie i tak wypadam blado, hihi. 
Witaj ciociu Irenko, jakie… śliczne klipsy. 
Proszę, paszteciki i ciasto. 
– Nie trzeba było. Och och. 
hi hi hi, ha ha ha. 
 *

Ponaciągałam tu i tam, przymrużyłam oko gdzieniegdzie, ale zatrzymaj się na chwilę i pomyśl czy w którymś momencie nie odnajdziesz siebie.

Ludzie dążą do pięknego obrazka uśmiechniętej rodziny w pięknym, świątecznym otoczeniu. Lampki mają wisieć tak, a nie inaczej, najlepiej zrobić mały remont, żeby meble wpasowały się w świąteczny klimat. W kominku mają strzelać iskierki, ma w powietrzu pachnieć korzennymi przyprawami, każdy ma być piękny jak z reklamy. Byle tylko zdążyć. Tylko z czym, pytam się. 
Z założeniem maski? Z oszukaniem samego siebie czystym domem, ładną choinką i cyklicznym odtwarzaniem „Let it snow”? Do zrobienia tyle rzeczy, a czasu tak mało… Przyziemne rzeczy nas denerwują. Chcemy tę wspaniałą atmosferę. Tu i teraz. Wszystko co nie pasuje do naszych oczekiwań budzi złość. Na przykład brudna chlapa zamiast widoku rodem z Narni.

Wizja zdjęć ze świątecznego wydania „Moje mieszkanie” i atmosfery z reklamy Coca-coli pochłonęła ludzkość na tyle, by przestała pamiętać o co tak naprawdę chodzi. Głośno mówi się o czasie pojednania, zażegnaniu sporów, miłości do Boga, do siebie wzajemnie. O czasie spędzonym wspólnie. Zamiast wczuć się w ten klimat, biegniemy zanim pojawi się pierwsza gwiazda. Nie patrzymy pod nogi, tylko daleko za horyzont bo tam gdzieś tli się wizja przytulnego, drewnianego domku, lecimy poustawiać ozdoby, zapalić świeczki, zamawiamy catering, bo nie ma przecież czasu na dwanaście dań. 
Ale dziwnym trafem to nas nie uspokaja. Nie zagłusza tych kurew rzucanych pod nosem w stronę ludzi wchodzących nam w paradę podczas biegu do „świąt idealnych”. Super zestaw w super cenie wrzucony do przypadkowej tutki nie sprawia nam radości. Łamiemy się opłatkiem, ale mamy gdzieś życzenia. Klepiemy co roku „zdrowia, szczęścia, pomyślności”. A nazajutrz obsmarowujemy im dupsko. Ciągle kogoś oceniamy. Nie tolerujemy czyichś wad. Nie doceniamy zalet. Nie szanujemy ludzi takimi, jacy są. Ale sobie nie mamy nic do zarzucenia. Cały rok wbijamy sobie szpile, ale na ten jeden dzień przyklejamy czuły uśmiech. Drzesz się jak nawiedzona przez cały dzień, a potem jesteś uśmiechniętą panią z okładki katalogu, wtulającą się w jego klatkę piersiową. Dla kogo ten cyrk?

Sianko pod obrusem, puste miejsce przy stole, choinka… Czym to się teraz stało? Automatycznym odruchem bez głębszego znaczenia. Na widok swetra zamiast Xboxa pod choinką reagujemy rozczarowaniem. Bo to przecież punkt kulminacyjny wieczoru, a tu taki peszek…

Szanowna ciociu Irenko, Szanowna Pani, Szanowny Panie… Uśmiechnijcie się. Do pani w kolejce, do pana w samochodzie, do sprzedawcy choinek. Nie komentujcie zabuczałej miny, podzielcie się tylko uśmiechem, życzcie miłego dnia. I zobaczcie co się stanie.

Nie zdążysz zrobić sałatki, pomalować paznokci, zrobić prania? Pomyśl co się stanie jeśli tego nie zrobisz, a potem wyluzuj. Przytul się, powiedz, że kochasz. Usiądź i pomyśl o bliskich. Podaruj im część Waszej wspólnej historii. Jak masz czas, upiecz pierniczki. Jak nie masz, to tego nie rób. Pobrudź się przy gotowaniu, słuchaj pastorałek, a jak nie chcesz, to włącz Macarenę. Jeśli ludzie są nieżyczliwi, to nie jest Twój problem. Uśmiechnij się do nich. Przypomnij im, że też są dobrymi ludźmi. Bądź szczęśliwy TERAZ.


Życzę Wam NAPRAWDĘ WESOŁYCH Świąt! To się może udać. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Pseudolejdi. , Blogger