Motylki w brzuchu, euforia, palpitacje serca i inne
kosmiczne rzeczy, które czepiają się człowieka w jednej chwili, tak na raz i
targają nim na wszelkie możliwe sposoby, góra, dół, na boki. Do porzygu. Tęczą. I to wszystko z jednego powodu: on/ona.
I tak miotają
człowiekiem jak im się podoba, z mocą co najmniej huraganu Catherine, żeby
zrobić wkrótce wielkie JEBUT, otrzepać ręce, uśmiechnąć się i odwracając się na
pięcie powiedzieć :”teraz se radź”.
Na takim roller coasterze trudno cokolwiek
zobaczyć, nie? Świat miga, kręci się, wszystko zapierdziela, wszystko tworzy
jedną wielką, kolorową smugę. Jest to piękne i tak bardzo nas nie dotyczy.
No
ale następuje to wspomniane jebut, wysiadka, next! I koniec zabawy. Zostajesz
Ty, trochę jeszcze skołowany, nie do końca świadomy, że to koniec imprezy no i
zostaje świat. A świat to świat. Żaden tam wiaterek we włosach ani wesoła
tęcza. Jesteś Ty i ta druga osoba. Motyli nie ma, euforii nie ma, za to aż za
dobrze znamy pojęcie OBOWIĄZEK.
Zróbmy ripley. Zakochaliśmy się. Okej. Super sprawa. Mrowienie,
ogólne poczucie szczęścia, bombardowanie organizmu endorfinami. Bo ma piękne
oczy, bo jest szarmancki, bo jest piękna, bo taki inteligentny, zaradny,
śmieszny, wesoła, ble, ble, ble. Widzicie to?
Czego tu brakuje? Tak naprawdę brakuje nam tu drugiej osoby. Zaspokajamy tylko
własne pragnienia. Dbamy o relację z drugim człowiekiem, bo zależy nam na
WŁASNYM dobrym samopoczuciu. Nie ma nic piękniejszego niż euforia przecież…
Naturalna kolej rzeczy, ludzie zakochani są w siebie wpatrzeni, oboje w stanie
nieważkości karmią nawzajem własne ego. No i spoko. Piękny uśmiech, beztroska,
wspólne poczucie humoru przysłaniają wszelkie niedoskonałości. Ale z biegiem
czasu te wszystkie motylki i reszta ferajny oswajają się z drugim człowiekiem.
Nudzą się, zabierają nam różowe okularki, przecierają nam oczy i odchodzą. A Ty i partner zostajecie. I chcecie być razem. Tu się zaczyna survival. Heloł, on ma swoje życie,
swoich znajomych, ona ma inne zajęcia, inne przyzwyczajenia i nawyki! Jak żyć?
BÓL
Początkowo boli to, że ta druga osoba już tak na nas
nie patrzy. Boli wzajemnie, bo oboje już tak na siebie nie patrzycie. Masz
kogoś, coś nie tak, jestem gorszy, za gruba, już mnie nie kochasz? Stop! Kochaj
drugiego człowieka, nie siebie. Błaganie o fascynację, to udowadnianie sobie
własnej zajebistości, łechtanie ego, upewnianie się, że jesteśmy wyjątkowi. Zamiast
snuć domysły, idź mu zrobić herbatę, przykryj ją kocykiem. I w drugą stronę-
zamiast snuć domysły, zwróć uwagę, że na każdym spacerze trzyma Twoją rękę, albo
wracając z pracy dzwoni i pyta czy czegoś potrzebujesz. I odpowiedz sobie na
pytanie- co bardziej świadczy o miłości, ogłupiałe spojrzenie, czy troska i
drobne gesty?
WADY
By to szlag, czemu ludzie mają wady? Że też wcześniej
nie reagowałaś na okruszki po śniadaniu, obgryzanie paznokci czy lekką rękę do wydawania
pieniędzy. Boi się podejmować ryzyko, nie umie podjąć decyzji, daje sobą
pomiatać przez przełożonych? Badum, tss!
ZWIĄZEK. PARTNERSTWO. PRACA, PRACA,
PRACA.
Praca z partnerem, ze sobą i nad sobą. Związek to odwaga na popatrzenie
sobie w oczy i powiedzenie prawdy. Powiedzenie tego co nam przeszkadza, co nas
razi i doprowadza do zenitalnego wkurwienia (w najlepszych związkach się zdarza
i serio- nie można tego inaczej nazwać). Takie wyperswadowanie sobie wzajemnie
własnych odczuć jest jednym z najlepszych dowodów na to, że ludzie CHCĄ ze sobą
być. Próbować wspólnie znaleźć wyjście i podjąć ciężką pracę, zamiast odwrócić
się z drwiącym „nara” na ustach. Zamiast palnąć „coś ci się nie podoba, to
spadaj”, w pierwszej kolejności rodzi się myśl „chcę być lepszą wersją siebie.
Dla niej/niego”.
Działa. Pod warunkiem, że obie strony myślą w ten sposób. Wtedy
nie ma mowy o nadużywaniu dobroci drugiej osoby i naciąganiu cierpliwości.
Kiedy działa tylko w jedną stronę, robi się niebezpiecznie- bo druga strona
widząc nasze starania, zaczyna żyć w poczuciu, że jej się należy. Wymaga,
krytykuje co raz więcej i więcej. Wtedy nawet jeśli kochasz- uciekaj. Dla
Twojego partnera jedyną osobą, którą kocha w tej relacji jest on sam.
ZROZUMIENIE
Wspominałam już o ego. To taki skurwielek Ja. Jest to najbardziej
rozwinięty stan naszego umsyłu. Daje o sobie znać non stop, w prawie każdej
sytuacji. Unosimy się honorem, duma nam na coś nie pozwala, obrażamy się,
zaciekle bronimy swego zdania, nawet jak gdzieś jakiś cieniutki głosik mówi nam,
że nie mamy racji. Chcemy być najlepsi, najlepiej postrzegani, dbamy o własne interesy.
Dobry związek to małe ego. Szef Cię zmieszał z błotem, w drodze do domu ryczysz
jak głupia, dzwonisz ale on nie może gadać. Bo w pracy akurat jest! Ciągle jest
w pracy! Nic tylko ta praca, a Twoje problemy? Komu masz się wygadać, który już
raz tak jest?
Gdzie byłaś przed chwilą? W pracy? A dlaczego nie w
domu z zapasem czasu dla niego, w razie gdyby miał jakiś problem i chciał się
właśnie psytulić? Jaką masz pewność, że nic się nie wydarzyło, ale nie dzwonił
BO BYŁAŚ W PRACY?! Albo na zajęciach? A gdyby tak po powrocie ze wspaniałej
zumby, kawki czy czegoś innego wpsaniałego, w progu mieszkania stał on,
niecierpliwie wyczekując chwili, kiedy wymierzy w Ciebie ciężkie działo
pretensji i wywodów? Awantura nadciąga aż miło. Zamiast ważyć każdą złotą
sekundę razem, patrzymy na czas, w którym oddaliśmy się czemuś innemu. Zamiast
pogadać o minionym dniu, o planach, obejrzeć film, ludzie przeciągają linę „ a
ty bardziej, a ty rzadziej, a ty, a ty…”.A zegar tik, tak, tik, tak… Zachęcam do przemyślenia czy faktycznie tylko leżysz i pachniesz z otwartymi ramionami i czujny
jak surykatka czekasz aż partner akurat będzie potrzebował duchowego wsparcia?
Jak to wygląda z jego/jej strony?
Stop! Wróć!
Ważne, by zalazła czas na wysłuchanie Ciebie.
Ważne by pytał jak minął dzień. Nie zawsze może od razu. Nie jest Tobą. Ma inne
życie- jesteś jego częścią, ale jest inne od Twojego. Praca nad sobą, walka z
własnym ego to mały krok ku byciu lepszym partnerem. Nie wkurzaj się na „nie
mogę teraz rozmawiać”. Dlaczego się denerwujesz? Bo poszło nie po TWOJEJ myśli.
Znowu to ego! Przecież TY chcesz rozmawiać! Teraz!
Każdy ma swoje cele i obowiązki. Ty również. Ile razy czegoś nie mogłeś? I
pomyśl, czy złość drugiej osoby cokolwiek zmieniła, prócz tego, że
błyskawicznie zagęściła atmosferę?
Ty to nie on, ona to nie Ty.
Życie z drugim
człowiekiem to nie przewidywalny film. To starcie z drugim, zupełnie innym
życiem, które można dopasować, ale i tak zawsze będzie miało inny kształt. To niespodzianki
i rozczarowania. Ważne by nie tracić czasu na pierdoły. Oba te życia są na to
za krótkie. Kochajcie się i rozmawiajcie.
Jakie piękne i mądre słowa aż chce się czytać więcej i więcej gratulacje !!!!!!!!
OdpowiedzUsuń