.
1.Niedziela
Jutro się wezmę! Początek tygodnia, to dobry moment, żeby zacząć wszystko od początku. Systematycznie, bez ściemy, mmmm... i zdrowa lekka dieta. od jutra. Tymczasem... może popcorn? ;)
2. Poniedziałek
Mamy początek tygodnia, super! Dziś zacznę. Wracam po pracy na rzęsach, siadam do komputera. Idę coś zjeść.. Mama proponuje ciasto. Odmawiam. ABSOLUTNIE! Stanowcze nie!
<trzy godziny później>
Siedzimy przy kawie, cieście i bezach, oglądamy film :) Przecież to spalę!
<dwie godziny później>
SPALIŁAM! A nie mówiłam? Skalpel zrobiony. Ba! Mało mi było, zrobiłam część szok treningu. I że ja nie dam rady? Od jutra na pewno już nic słodkiego nie zjem! I zrobię turbo. Albo znowu skalpel. A zobaczę.
3. Wtorek.
Wściekłość mną zawładnęła, na co ja szłam spać po pierwszej?? Piąta rano, same powieki przytyły mi jakimś cudownym sposobem przez noc, ważą co najmniej po 300kg każda. Wstaję. Muszę się obudzić! W półśnie rozkładam ręce do rozgrzewki, podnoszę kolana, za każdym razem tracąc równowagę. Nie, nie rozbudziłam się. Tak, jestem w dalszym ciągu zła. Dużo pracy. Wracam, padam. Zjadłam chyba krówkę. Jedną. Jutro zrobię trening. Dziś idę wcześniej spać.
4.Środa.
No no.. po dwudziestej czwartej się położyłam. Postęp. Humor nie taki znów najgorszy. Praca, biblioteka, koleżanka ze studiów, dom. Koleżanka przygotowała ze swoim mężem gołąbki. Była strasznie dumna. No posmakowałam, no! Dwóch. Przecież prosiła. A odkąd mama przyjechała, czuję się jak Ewa. Nieee, nie Chodakowska! Jak Ewa z Raju. Kuszona przez węża. Pachnie jedzeniem w całym domu. Dobrym jedzeniem. A ja znów nie taka święta, to nie zawsze odmawiam. Dziś zrobię trening.
<czas nieokreślony>
nie zrobiłam.
5. Czwartek
CZARNA ROZPACZ! Przytyłam. Waga pokazuje 2kg więcej! Dziś ćwiczę! I nie jem słodyczy!
Po pracy. Rozpaczam mamie. Tak długi czas waga nie rosła, a teraz urosła! Mama ugotowała pyzy....
.... bez komentarza.
.
.
.
ALE SŁODYCZY NIE JADŁAM!
6. Piątek
Znowu się zważyłam. 2kg mniej? Waga się rozmyśliła, czy co? Konsekwentnie nie jem słodyczy. Dziś to sobie daruję ćwiczenia, mam dużo pracy na jutro do szkoły. Odwiedzimy najpierw babcię. O, pączki! O, CZEKOLADA!
Głowa na poduszce spoczęła po godzinie trzeciej.
Aga, nienawidzę Cię.
7. Sobota.
Pobudka o siódmej. Mam nad wyraz kochające mnie przyjaciółki na uczelni. I nie chodzi o notatki. Czy ja dziś jadłam coś poza słodyczami?
Za godzinę niedziela.
No to jak? Od poniedziałku?! WAŻNA JEST MOTYWACJA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz