Z przerażeniem przyglądam się światu, ludziom…
Tym ludziom,
którzy mówią, że są dobrzy. Tym ludziom, którzy twierdzą, że są dobrzy.
Są dwie
ich kategorie:
1. Ci, którzy mówią prawdę
2. Ci, którzy wierzą, że mówią prawdę. Ale ich jedyna prawda na ten
temat, to gówno prawda.
Bez przerwy widzę jak jeden drugiemu wbija noże za plecami,
zwraca się z wyższością, wykorzystuje, okłamuje i wyśmiewa. Jednocześnie
publicznie udostępnia posty o chorych dzieciach, płacze nad tym, współczuje, wspomaga
finansowo, ze łzami w oczach opowiada o tym, że choroby, że śmierć, że biedni
ludzie. I zastanawiam się nad jednym…
Czy ktoś musi umierać, żeby nas ruszyło?
Codziennie przechodzimy obok wielu ludzi. Smutnych, wesołych, złych, bogatych,
biednych. Kierujemy się stereotypami, oceniamy ludzi jako mądrych, głupich, fajnych, gburowatych… Nagle tolerancja i empatia stają się tylko obco
brzmiącymi słowami. Oceniamy to co widzimy, nie wnikamy czy ktoś ma zły dzień,
czy nie wydarzyło się coś co wywołuje taką postawę i to, że ktoś wyznaje takie
a nie inne wartości. Łatwo nam oceniać skutki bez wnikania w przyczyny.
Tworzymy miliony łatek i z chęcią dzielimy się tym z innymi, nie bacząc jaką
możemy robić komuś krzywdę.
Chętnie wchodzimy na strony fundacji, a nie
słuchamy własnej babci. Pocieszamy znajomych z wirtualnego świata, komentujemy
artykuły o ludzkich nieszczęściach, a nie umiemy obdarować uśmiechem sąsiada. Wyładowujemy
swoje złe dni na słabszych i mniej asertywnych, jednocześnie krytykując to samo
u innych. Współczujemy znajomym, że ich partner źle traktuje, a nas samych nie
stać na szacunek. Jak my śmiemy nazywać się dobrymi ludźmi?
Dlaczego dopiero, gdy nam kogoś na dobre zabraknie, potrafimy popatrzeć na
niego z dobrocią i sentymentem? Żałować, że nie zrobiliśmy więcej, lepiej… Tak
jest łatwiej. Zamiast przyjrzeć się ludziom, zauważamy dopiero ich brak. Dużo
łatwiej jest rozpłakać się nad czymś, czego już nigdy nie będziemy mieli szansy
zrobić, niżeli przychylniej spojrzeć na człowieka, który stoi teraz przed nami.
Jesteśmy niemili, zdenerwowani i niewyrozumiali. Po co?
Szukamy za daleko tych, którzy nas potrzebują.
Jesteśmy cwani i tchórzliwi. Łatwiej jest nam mówić o kimś,
kogo nigdy nie zobaczymy, nie dotkniemy. Trudniej o głęboki oddech, spojrzenie
w oczy i wyciągnięcie dłoni. Nie staniemy się dobrymi ludźmi, jeśli nie
zaczniemy od nas samych i od tego co dzieje się w obrębie kilku metrów. Wielkie rzeczy powstały z rzeczy małych. Bez wiary w ludzi i optymizmu nie powstałyby wielkie, dobroczynne akcje i warto je wspierać szczerymi intencjami. Nie
zagłuszysz paskudnego charakteru głośnym wrzaskiem, że dałeś hajs na dzieci w
Afryce zaraz po tym jak przegnałeś głodnego chłopca z własnego podwórka. Jak
chcesz, to płać. Płać na Afrykę, domy dziecka, ratowanie zagrożonych gatunków
czy tam na Rydzyka. Twoje pieniądze, Twoja sprawa a i gest godny pochwały. No
może z małym wyjątkiem. Ale daj też chleb temu chłopcu, pomóż starszej pani
wnieść zakupy na piętro, obdarz uśmiechem hostessę i weź od niej tą cholerną
ulotkę. Dobro wraca. Takie prawdziwe, ciche, bezinteresowne dobro wraca.
Takie prawdziwe, ciche, bezinteresowne dobro wraca
OdpowiedzUsuństaram się postępować w zgodzie z samą sobą , wierzę w dobrych ludzi i mam nadzieje , że to nie gatunek na wymarciu
ORAZ , ŻE SŁOWO EMPATIA TO NIE JEST TYLKO KOJAŻONE Z ZUPĄ Z AZJI
twoja A.
Bardzo ładnie napisane. I prawdziwie. Ja sama kiedyś zaangażowałam się w pomoc choremu chłopczykowi, którego realnie nie znałam. Było dużo pracy, byłam zaaferowana, zaganiana i w tym wszystkim... zaniedbałam bliską mi osobę, która również miała problemy. Nie było to celowe, ale się zdarzyło. Od tamtej pory postrzegam wszystko podobnie.
OdpowiedzUsuńTo wspaniałe, że potrafiłaś to przed samą sobą przyznać i zmienić swoje nastawienie. Ważne, by uczyć się na błędach. Oby więcej ludzi takich jak Ty! <3 Pozdrawiam!
UsuńPiękne.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, że warto zacząć od rozejrzenia się wokół siebie, od tych drobnych, niewielkich zmian na plus w swoim otoczeniu. Tylko że, jako osoba zaangażowana przez wiele lat w bazarki charytatywne w Internecie, dodałabym, że jedno nie wyklucza drugiego. Dziecko, które potrzebuje 7 mln na operacje ratującą życie, nie uzbiera takiej kwoty wśród znajomych. Super, że obcy potrafią się wzruszyć i pomoc. Każda iskra dobra jest, po prostu, dobra. A że tak jest łatwiej... Pewnie tak. Masz rację, że to nie zwalnia nas od tego, by starać się być dobrymi na co dzień w realności pozainternetowej.
OdpowiedzUsuń